sobota, 14 lipca 2012

Rozdział Trzeci


Godzina, po godzinie mijała. Wszystko tak szybko szło do przodu, dziwiłam się, ze lekcje w taki sposób mijały. Było pewne dlaczego, nie chciałam spotkać się z ojcem. Czułam wibrujący telefon co chwila dzwoniła matka, bądź bracia. Nie odbierałam, nie miałam na to czasu. Byłam skoncentrowana na lekcji, aby nauczyciele niczego nie podejrzewali. To ogólnie cud, że tatko przyjeżdża na parę dni. Po tylu miesiącach ośmiela się przyjechać? To jest irytujące z jednej strony. Mógł jeszcze dłużej zostać, a moja matka i rodzeństwo nie szalałoby tak z całymi przygotowaniami.
Nie wiem po co to robią. Jak ojca nie ma zachowują się jak idioci, ćpają, piją i grają w gry komputerowe. Teraz będą zachowywać pozory przez parę dni, aby ojciec nie miał do nich podejrzeń. Niech robią co chcą, ja będę sobą. Z ojcem i tak nie będę większości czasu spędzać, gdyż na pewno będę wybywać z domu. Nie będę siedziała jak głupia w czterech ścianach, choć wcześniej mówiłam, że tak bym zrobiła bez względu na wszystko.
Sama teraz nie wyglądam za dobrze. N policzku zadrapania, tak jak na wardze dolnej. Prawe oko pobite, mam limo co nie wygląda za dobrze. Siniaki na brzuchu, nogach. Wszystko się ładnie składa. A w dodatku nie mogę tego schować, by nikt nie widział tych wszystkich zadrapań, jedynie zasłaniam okularami swoje winy.
Dotknęłam lewego policzka, gdzie widniała rana pod plastrem. Uśmiechnęłam się dotykając plaster, dostałam go od przystojnego, miłego i bardzo sympatycznego faceta. To się jeszcze nigdy nie zdarzało, abym była z tego zadowolona. Cóż pierwszy mężczyzna, a w dodatku taki przystojny? To się zdarza mało kiedy.
Jezu! Zapomniałam. Ojciec, On mnie zabije za włosy. Musiałam je ściąć, gdyż miałam małe problemy. To było tez straszne, dlatego zaczęłam wolno zapuszczać, co mi się udawało. Lecz gdy On zobaczy, będzie zły z pewnością. Lubi długie włosy, ale to nie moja wina, ze tak się stało. Taka była w tamtym momencie sytuacja. Będę musiała to przeżyć. Uśmiechnęłam się delikatnie do samej siebie.
-Czy cos się stało? - usłyszałam pytanie przyjaciółki, gdy szliśmy w stronę szatni. Popatrzałam na nią i zamyśliłam się na chwilę. No jasne, powiem ojcu, że guma mi się przykleiła. Nie, to nie będzie logiczne.
-Mój tata przyjeżdża na parę dni. - westchnęłam. Zatrzymała się i rzuciła się na moje ramiona przytulając się do mnie.
-To wspaniale, może ciebie przeniesie do szkoły elitarnej. - zaśmiała się tuląc się do mnie. Westchnęłam zażenowana. Ona by bardzo chciała, abym tak się przeniosła, bo jestem zdolna do wszystkiego. Raczej ojciec nie powinien mnie przenieść, nie robiłby takiego zamieszania wśród szkół.
-Nie przeniesie - powiedziałem. Oderwała się ode mnie szybko. - Nie powiem mu do jakiej szkoły chodzę. Nie mogę. Ty wiesz jak to się skończy? Awanturą! Nie chcę tego, wole już w tej klitce siedzieć. - szliśmy dalej do szatni, na naszej drodze stanęli trzech chłopaków, obróciłam się by iść okrążą drogą, lecz z drugiej stała Karin z dziewczynami. - Hideki i Karin dobrana para co? - zaśmiałam się. - Pasujecie do siebie identycznie. Zrobiłam wam kuku co? Takie małe dzieciaki z was. Ile wy macie lat? Pięć? - mężczyzna chciał coś powiedzieć. - Nie mama ochoty bić się już w szkole, chcielibyście mi dołożyć co? - zapytałam ich.
-Oczywiście. - powiedzieli razem.
-To spotkajmy się wieczorem w parku Kaze Okomi*, a najlepiej o północy. - powiedziałam do nich. Zlustrowali mnie od dołu do góry lub na odwrót. Zaśmieli się wszyscy po kolei. Setsuko wpatrywała się w nich dokładnie, a potem przeniosła na mnie spojrzenie. Uśmiechnęłam się wrednie. Jeśli sami chcą zacząć, z miłą chęcią im przyłożę.
-Dobra. Niech ci będzie. Wylądujesz w szpitalu. - machnęłam jedynie ręką, przeszłam obok nich z przyjaciółką. Szliśmy przez chwilę w ciszy, i weszliśmy w zakręt. Jakoś miałam ochotę im przyłożyć, ale nie tutaj, dzisiaj jeszcze im dam popalić. Zobaczą, że jedna kobieta może pokonać całą szóstkę, która się zjednoczy.
-Będę miała pomóc? - zapytała brunetka.
-Nie. - wypowiedziałam. Uchwyciła mnie mocno za przed ramię i szarpnęła do siebie. Miała tez temperament. Wpatrywałam się w jej czarne oczy. Docenialiśmy siebie, ale ona jak jej się coś nie podobało potrafiła uderzyć z dużą siłą. W jej oczach widziałam złość do mojej osoby..?
-Nie? Sakura do jasnej cholery. - mówiła przytłumionym głosem, lecz wściekle. - Sama z nimi nie możesz, oni naprawdę ciebie pobiją do nieprzytomności. - uśmiechnęłam się promiennie.
-Nie martw się tym. Dam siebie radę. Jeśli dałam radę z tobą, choć było ciężko - odeszłam dalej.
-Był remis! - krzyknęła w moją stronę. Racja bo zostaliśmy przyłapane i w dodatku wylądowaliśmy w szpitalu ze złamanymi rękami. To naprawdę było wspaniałe..? Miałam napływ adrenaliny i emocji, wtedy wiedziałam, że lubiłam takie rzeczy. Nie obchodziło mnie jaki ból sprawialiśmy sobie, ale na końcu gdy się spotkaliśmy uśmiechnęliśmy się do siebie podając ręce w sprawie zgody.
-Tak. To mi się podobało. - zaśmiałam się. Rozebrałam się ubierając na siebie białą bluzkę na krótki rękawek, i czarne spodenki podkreślające moje nogi do tego adidasy. Czekałam na moją przyjaciółkę. Razem wyszliśmy drugim wyjściem na zewnątrz, gdzie były dziewczyny, które czekały na nauczycielkę. Stałam z Setsuko dalej od nich, aby znów nie zaczepiły. Nie chciałam z nimi się bić kolejny raz. Brunetka się zaśmiała.
-Sakura?
-Hm…
-Rozmawiałam dzisiaj z starszym bratem i nie mogłam ze śmiechu jak pokazał swój siniak. Nie chciał powiedzieć kto mu zrobił, ale solidnie został napadnięty. Gdybyś zobaczyła jego minę sama byś się zaczęła śmiać. - uśmiechnęłam się.
-Twoi bracia zawsze spotyka coś niewiarygodnego. A tym razem była to napalona fanka, na pewno. - powiedziałam do niej. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie mogłam uwierzyć, że jej starszy brat został napadnięty przez jakąś dziewczynę. Kolejny z pewnością raz. Nie rozumiem jak oni to wytrzymują? Nie mają z pewnością na to jakiejkolwiek siły.
Nauczycielka przyszła i pierw co zrobiła sprawdziła obecność. Jakoś nie miałam ochoty na jakiekolwiek ćwiczenia. Nie chciałam by to był koniec mojej doli, musiałam być entuzjastyczna. A to ostatnia lekcja.
-Panna Haruno - powiedziała nauczycielka. Spojrzałam na nią. Rzuciła w moją stronę kij do skoku. Złapałam go zwinnie. Pokazała na skok o otyczce? Nie lubiłam tego za bardzo. Było nisko wiec da się skoczyć. Nigdy nie było zwiększane, a wiedziałam że wyżej skocze, lecz nie chciały przeginać. Rozbiegłam się i podarłam kij unosząc się. Przeskoczyłam. Wstałam nie zwracając na nic uwagi. Podeszłam do przyjaciółki. Każda kolejna przeskakiwała. Usłyszałam męskie głosy, spojrzałam w bok, był to brat przyjaciółki. Nienawidziłam go, i to bardzo.
-Twój braciszek idzie. - powiedziałam do niej. Zrobiła niezadowolona minę. Teraz ona skakała. Patrzałam na nią. Przeskoczyła z gracją. Uśmiechnęła się. Lekcja skończyła się szybko, a brunet tylko się wpatrywał w jej osobę i w moją. Cicho się śmiałyśmy. Szliśmy ostatnie do szatni.
-Brawo, Haruno. Jesteś dobra w takiej szkole, ale w drugiej byś poległa - usłyszałam z jego ust ripostę. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Zdziwił się moją reakcją. Nigdy nie uśmiechnęłam się w taki sposób, a w dodatku z satysfakcją. Podeszłam do niego i stałam naprzeciwko. Był o parę milimetrów ode mnie większy. Dotknęłam jego policzka i nachyliłam się.
-Tylko, że to ty wtedy bardziej cierpiałeś nie ja. - powiedziałam. Pchnęłam go i upadłby gdyby nie jego kumple. Nie interesowałam się nimi, nie byli tego warci. Patrzałam dokładnie na niego z precyzją. Jego czarne oczy były wściekłe.
-Gdybyś była gdzie indziej byś już leżała martwa.
-Z pewnością - powiedziałam z kpiną. Oby dwie ruszyliśmy do szatni. Szybko się przebrałam wraz z przyjaciółką. Odprowadziłam ją do samochodu jej ojca. Pożegnałam się buziakiem w policzek. Ruszyłam przed siebie zakładając okulary na nos. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Dwanaście połączeń nieodebranych? Wow, to się wysilili chociaż ten jeden raz. Nie chowałam komórki, tylko otworzyłam wiadomość.

Kurwa, odbieraj ten telefon!

Zaśmiałam się i wpadłam na kogoś? Odbiłam się od owej osoby i upadałam na podłogę. Jęknęłam cicho. Bolało. Moja pupcia… Westchnęłam. Taka jest moja nieuwaga. Nie dobrze jest już ze mną, nie mogę iść zadufana bo jeszcze wpadnę pod koła samochodu. Przed sobą zobaczyłam czyjąś męską dłoń. Przyjęłam pomoc z lekkim uśmiechem.
-Bardzo dziękuję - powiedziałam delikatnie. Otrzepałam swoje pośladki z brudu. Od tego kogo się odbiłam nie był taki miękki, raczej twardy. -jestem Panu wdzięczna - uniosłam w tym momencie głowę. Przede mną stał ten sam mężczyzna co mnie zawiózł do domu. Jego ciemna grzywka opadała po obu stronach skroni, znów był w mundurze. Wiatr pobawił się naszymi kaskadami.
-Znowu słyszę od ciebie „Pan”. Ach ta starość. - powiedział z uśmiechem na ustach. Czułam, że moje policzki się czerwienią. Na pewno miałam rumieńce. Nie możliwe, nie powinnam tego robić, ale tak naprawdę nie wiedziałam, że to On. - Spotykamy się drugi raz. Czemu zaniemówiłaś?
-Bo.. Bo.. - westchnęłam. Zaśmiał się.
-Słodka jesteś, gdy się rumienisz. - znów się zaśmiał. Obróciłam się do niego tyłem i dotknęłam swojego policzka. Był taki gorący. Zachowuje się jak gówniara bez jakichkolwiek ambicji na przyszłość. A rozmawia ze mną jeden z mężczyzn, a ja się tak odwracam. - Czy ty się wstydzisz?
-Nie. Niby dlaczego? - zapytałam - to ja już pójdę - odchodziłam w stronę jednego z parków.
-Przepraszam, ale czy twój dom nie jest w drugą stronę? - zapytał. Stanęłam sparaliżowana. Faktycznie! Klepnęłam się delikatnie w czoło i się obróciłam idąc w stronę teraz swojego domu. Zaśmiał się cicho widząc moje zakłopotanie? - Może chcesz abym Ciebie podwiózł?
-Nie dziękuję. Nie śpieszy mi się.
-No tak, ale nie chce byś kolejny raz sknociła. Jako obywatelka miasta musze ciebie chronić jak i innych. - popatrzałam na Niego zdezorientowana. No tak, przecież wczoraj ukradłam pieniądze i będzie miał mnie za złodziejkę. Westchnęłam cicho. Wolałam o tym nie myśleć. Przytrzymał mnie za ramię, ale koło nas zatrzymał się policyjny wóz.
-Itachi wsiadaj. - powiedział jeden z policjantów. Nie chciałam nawet pomyśleć co się tak naprawdę stało. Brunet puścił mnie, wiec odchodziłam. Oparł się przy otwartym oknie. Wolnymi krokami minęłam go, aby mnie nie zauważył i odchodziłam.
-Przejdę się na komisariat. Jeszcze kogoś odprowadzę. To jest bardzo nie grzeczna dziewczynka. - zaśmiał się.
-Dobra jak chcesz. - powiedział szybko. Nie mogłam się nim przejmować, to tylko zwykły mężczyzna, prawda? Całkiem zwykły. Jak każdy inny. Na pewno cos ukrywa, ale co mógłby policjant ukrywać? Nic. Najwyżej szmal. Stanęłam zastanawiając się nad tym wszystkim. To było naprawdę nie do przyjęcia, abym wpadała kolejne razy na tego mężczyznę.
-Nad czym tak się zastanawiasz? - usłyszałam pytanie. Podskoczyłam przestraszona. Odwróciłam się patrząc na niego zła, nadęłam policzki z wściekłości. Zaśmiał się słodko. - naprawdę jesteś słodką dziewczyną.
-Przestań. - powiedziałam do niego zbliżając się o jeden krok. - Nie mów tego więcej razy. Nie jestem słodka.
-Dla mnie jesteś. - zaśmiał się. Wywróciłam oczami, dobrze, że tego nie widział. Obróciłam się zła i szłam w stronę domu. Wyrównał ze mną, szedł obok mnie. Nie wiedziałam czemu.
-Dlaczego idziesz ze mną?
-Trzeba odprowadzić wpadającą na mnie kobietę. - westchnęłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Szliśmy w milczeniu. Nie wiedziałam o czym mogę z nim rozmawiać. Nie znałam go w ogóle, a nie miałam zamiaru flirtować. Był przystojny, ale nie chciałam udać, że mi się podoba. Wcale tak nie było prawda? On mi się nie podoba i koniec kropka. Raz mnie złapał, co było wpadka, a  drugi raz na niego wpadłam. Zrządzenie losu. - Nie będziemy tak w milczeniu szli, powiedz mi Sakura, do jakiej chodzisz szkoły?
-Blisko tej dla bogatszych. Nie jest to dla elity tak jak nawiązuje to Uchiha. - powiedziałam z grymasem na twarzy.
-Uchiha? - zapytał. -Co ci zrobił?
-Nie chce o tym mówić. Po prostu Go nie lubię i tyle. - wzruszyłam ramionami. Dochodziliśmy już do mojego domu. - Dlaczego to Cię interesuje?
-Musze coś o tobie wiedzieć. - wypowiedział do mnie z uśmiechem. W oddali zauważyłam znane auto. Wiśniowe Maserati Grancabrio Sport. Samochód mojego ojca. Stanęłam wpatrując się w auto koło domu. Chłopak chwycił moje policzki. - Słuchasz mnie?
-Przepraszam. Nie słuchałam. Może kiedyś się jeszcze spotkamy. To na razie. - powiedziałam wpatrując się w samochód mojego ojca. Poczułam wibracje w kieszeni odchodząc. Chwyciłam komórkę widząc kto dzwoni. Odrzuciłam połączenie. Za sobą usłyszałam głośne westchnięcie. Czyżby coś mówił, lub proponował? Teraz się nie dowiem. Trudno. Cicho weszłam do domu, aby nikt mnie nie usłyszał. Ciekawe co ode mnie chciał Reiki, za często nie dzwonił. Choć wcześniej była od niego i od Raitona połączenia. Wzruszyłam jedynie ramionami.
-Nie odebrała. - powiedział mój jeden z braci. Westchnęłam cicho. Widocznie byli w salonie. Jakoś nie chciałam tam iść. Zobaczyłam, że byli już po obiedzie? No proszę, jakoś im się udało wszystko samym zrobić, ale lekko było czuć spalonym jedzeniem. Zaśmiałam się. - tato ona musiała zostać dłużej w szkole.
-To pojadę po nią.
-Nie. - powiedzieli wszyscy razem. Dziwnie się zachowali, a  no tak dowiedziałby się, ze chodzę do innej szkoły, o której on nie wie. Dobra, po co się ukrywać, trzeba się w końcu przywitać. Westchnęłam kolejny raz, ale tak się zastanawiam co chciał ode mnie brunet. Kurde! Dlaczego nie słuchałam. Weszłam do pomieszczenia. Ojciec stał do mnie tłem. Wszyscy go przytrzymywali, aby nie jechał po mnie.  Wyglądało to komicznie. Ojciec patrzał na nich zdziwiony? Puścili go gdy mnie zobaczyli.
-Witaj tato - powiedziałam z uśmiechem. Odeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Odeszłam trochę od niego do kuchni robiąc sobie jedzenie. Jego fioletowe włosy były ułożone w nieładzie, a złociste oczy wpatrywały się we mnie z dokładnością. Na lewym uchu widniał srebrny kolczyk, z wygrawerowaną różą.? Podobny do kolczyka tego policjanta.
-Sakura… - usłyszałam władczy głos fioletowo włosego. - Co to ma znaczyć? - zapytała i uchwycił delikatnie moje krótkie włosy. Wiedziałam, że o to zapyta. Co mam mu powiedzieć, było to przez braci wpadka, ale nie mogę ich wydać. Ich oczy wyrażały strach.
-Miałam pewien wypadek, musiałam ściąć - uśmiechnęłam się delikatnie patrząc na mojego ojca.
-Ściemniasz. - znów wiedział. - Ktoś ci to zrobił, prawda? - bracia drgnęli. Nie wiedziałam co powiedzieć, skąd wiedział takie rzeczy? Nie było po mnie widać. - Nie będę się w to mieszał, i tak nie powiesz. - wzruszyłam jedynie ramionami z lekkim uśmiechem. Usiadłam przy blacie zaczynając jeść co sobie zrobiłam. Nie chciałam jeść mamie jej jedzenia. Ona zawsze była taka, ze krzyczała. Bracia patrzeli na mnie wyczekująco. Nie wiedziałam o co chodzi. Umyłam po sobie naczynia.
-Idę odrabiać lekcje. Będę w pokoju. - powiedziałam. Weszłam do góry schodami i westchnęłam cicho. Jakoś nie miałam ochoty na siedzenie z nimi i rozmawianie o głupich rzeczach, a jeszcze z pewnością wręczy im prezenty jakie nakupował. I po co to wszystko? To nie ma sensu. Jakieś drobnostki dla nich są zawsze potrzebne. Dla mnie jest ważne by był ze mną i to do końca wystarczy.








Chodziła w ta i z powrotem po salonie nie wiedząc co zrobić z całą sytuacją. Jeden brat się na nią patrzał zażenowany wraz z swoja dziewczyną. Nie wiedzieli co jej dolega, ze cały czas tak chodzi. Stanęła i potrząsnęła głową. I tak parę razy. Westchnęła ciężko opadając i nagle wstała szukając czegoś w szkatułce ojca, wyjęła czarny pistolet i wyjęła magazynek. Wkurzała się i to strasznie. Nie mogła wytrzymać, a wskazówki zegara biegły dla niej za szybko.
Naładowała pistolet. Machnęła nim i niechcący nacisnęła spust. Kula  rozbiła się w zabytkowym wazonie i utknęła w ścianie. Zamknęła z hukiem szkatułkę. Brat na nią spojrzał, a Ino trzymała się za głowę by nie dostać kulą.
-Zwariowałaś ! - warknął Sasuke. - Po co ci broń?
-Idę..
-Gdzie?
-Musze jej pomóc.
-Komu? - dopytywał.
-Przyjaciółce. - wypowiedziała z uśmiechem. Nie mogła tego tak zostawić. Brunet na nią spojrzał z lekkim uśmiechem.
-Tak, dobrze robisz. Skrócisz jej męki. - zaśmiał się. Podeszła do niego i z całej siły wymierzyła bronią w policzek. Rozcięła skórę, z której ciekła krew. Do pomieszczenia wszedł brązowo włosy mężczyzna z ciemnymi oczami. Spojrzał na swoja córkę.
-Setsuko, odłóż broń. Wiesz, że trzymam ja w razie wypadku, wiec ją odłóż. - powiedział do niej szybko. Mówił to tez z zimnem, nie chciał aby jego córka bawiła się bronią, choć potrafiła się niektórymi obsługiwać. Brunet dotknął swojego policzka i spojrzał na wewnętrzną część dłoni. Nie podobało mu się to, ze uderzyła go siostra z broni.
-Ty.. - warknął wstając - pedantyczna psychopatko!
-Ooo.. Wynalazłeś nowe słownictwo. - zaśmiała się głośno.
-Widocznie. Bo taka jesteś. Twoja  przyjaciółka może zdechnąć. Jest za słaba i za bardzo irytująca. Nic nie potrafi porządnie zrobić. To jedna z wielu psychopatek. - zacisnęła  dłonie w pięści. Rzuciła się na niego okładając go pięściami przy okazji zadrapała go do krwi pierścionkiem. Upadli na sofę, a Setsuko nie przestawała. Obrócił ją i tez uderzył parę razy. Zadała cios w najczulsze jego miejsce. Popchnęła go na szafkę ze szkłem. Podeszłą do niego i kopnęła z całej siły w brzuch.
-Nie wasz się o nie tak mówić, idioto! - warknęła uderzając kolejny raz w brzuch. Przytrzymał się. Ojciec patrzał zażenowany. - ty porąbany sensualisto! Idiota, idiota, idiota! odwal się wreszcie od niej, szkoda, że ci wtedy nosa nie złamała! - kopnęła kolejny raz . Ojciec zabezpieczył broń chowając do szkatułki. Odeszła wściekła od niego mijając ojca.
-Kto to posprząta? - zapytał Fugaku. - Sasuke ogarnij to.
-Ojcze, to nie sprawiedliwe! Na wszystko jej pozwalasz!
-Nie tak od razu na wszystko. A czy ktoś powiedział, że życie jest sprawiedliwe? - zapytał retorycznie. Popatrzał kolejny raz na syna, który wstał z podłogi pełną we szkle, a także z tego powodu miał pokaleczone dłonie od drobinek szkła, które leżały na dywanie.



*Kaze Okomi - wilki wiatru

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz