Stał na dachu
opierając się rękami, dłonie splatane ze sobą. Długie włosy delikatnie falowały
zgodnie z wiatrem. Na jego twarzy nie wystąpił żaden uśmiech. Oczy, czarne,
lecz zimne niczym ciemna otchłań bez dna, w których można by się zatopić nie
odrywając od niego. Długie włosy przez wiatr powiewały. Miał na sobie ciemną
fioletową koszulę, marynarkę. Rękawy były podwinięte, co każdy mógł dokładnie
zobaczyć, a na lewym palcu pierścień, a na drugiej ręce dwie bransoletki. Na
szyi wisiał naszyjnik z owalnymi kółeczkami. Czarne spodnie wisiały mu na
biodrach, a pasek jeszcze bardziej ozdabiał.
Odgarnął
grzywkę z oczu patrząc na jeden z budynków. Już niedługo wszystko skończy i
będzie mógł tam pójść, przywitać się. Choć miał dzisiaj inne plany, ale zawsze
mogą się zmienić. Na ustach powstał grymas niezadowolenia jak sobie przypomni o
swojej kuzynce, która ma przyjechać za dwa dni.
Jest ładna,
ale strasznie napalona na Niego. Nie miał pojęcia, ze Ona mogła Go inaczej
pokochać. Popełniał błędy w młodości, ale oduczył się tego. Jeśli się dowie o tym,
że ktoś mu się spodobał zacznie Ją terroryzować, a tego nie chciał. Miał może
inny gust, ale nie preferował kazirodztwa! To dla niego było obrzydliwe.
Zauważył wiśniowy samochód Maserati Grancabrio Sport zajeżdżający na parking
szkolny. Znał to auto, ci dwoje się nigdy nie lubili, choć On był starszy
chciałby Go zabić, aby nie żył. Zabraniali mu, co Go strasznie wkurzało.
Zauważył jego
twarz, zacisnął dłonie coraz mocniej. Nie mógł uwierzyć, nie chciał nawet
wiedzieć co ten dupek tu robi. Odwrócił się opierając tyłem o barierkę. Zaplótł
ręce na torsie i delikatnie się uśmiechnął myśląc o uczynku jednej z kobiet,
które spotkał na żałosnych praktykach. Była miła, ładna, z temperamentem… Dalej
nic o niej nie wiedział. Zaproponował jej małe spotkanie, ale nawet Go nie
słuchała. Nie był wkurzony, bo wiedział, że kobietę trapią pewne myśli. Znów
uśmiechnął się do siebie.
-Co ty sobie
wyobrażasz! - usłyszał dalej od siebie. Lecz stojąc na dachu, gdzie mógł
spokojnie pomyśleć nad dziewczyną i swoim planie flirtowania padły na niczym. -
Czy ty zawsze musisz tak robić? Uciekasz w to cholerne miejsce zamiast spędzać
czas z dziewczynami, bądź…
-Deidara -
zaczął brunet. - One mnie nie interesują, każda jest zbyt napalona co do mnie nie
pasuje. Wiecie jaki jestem, przestrzegam pewnych reguł. Mówię to do waszej
dwójki: dajcie mi spokój z jakimiś dziewczynami, które nie są warte mojej
uwagi. Konan jest jedynie normalna z nich wszystkich. - powiedział pewnie.
Odwrócił delikatnie głowę w bok. Wiatr mocno dmuchnął szarpiąc kaskady długich
włosów. Dwóch z nich klepnęło go po ramionach. Pozostałą dwójka stała dalej.
-Nie zmuszamy
Cię - powiedział srebrno włosy. - Ale to musisz zobaczyć - zaczęli Go ciągnąc.
-O matko. -
wyjąknął czerwono włosy - Robicie to co chwilę? Jeśli ma zobaczyć dziewczynę to
Wam przywali, wiecie o tym? - zatrzymali się. Długo włosy brunet odszedł do
barierki, patrząc na dół gdzie przy wejściu zauważył mężczyznę i dziewczynę,
której nie mógł dokładnie dostrzec. Podał jej pudełko i odszedł do swojego wozu
odjeżdżając szybko.
-Dobra -
powiedział Deidara - Może nie lubisz patrzeć na kobiety z tej szkoły, ale tą
musisz. Jest nowa - westchnął zażenowany i znudzony całą sytuacją. - Nie
wzdychaj do cholery! Ona naprawdę jest ładna! Może… - nie dokończył
-Nie.
-Czy ty wiesz
co chciałem powiedzieć? - zapytał blondyn.
-Jasne. Może
wreszcie to jedyna szansa byś znalazł sobie kobietę? - lazurowo oki westchnął.
Wiedział co chce powiedzieć, a teraz nie miał żadnych argumentów. Brunet
odwrócił się do nich, a w drzwiach zauważył niebiesko włosom, która uśmiechała
się sama do siebie. Nie wiedział o co chodzi, ale to Go mało obchodziło.
-Posłuchaj,
ona dostała furii i zaczęła nakładać Twojego brata, nie powiem z jakiego
powodu. - zaśmiali się wszyscy. Nie mieli pojęcia, że się tak nienawidzą. A
Sasuke zaczyna do różowo włosej cos czuć, choć wiele nie wiedzieli?!
-Deidara nie
obchodzi mnie to. - powiedział zimnym tonem. Konan przy nich stanęła i
chrząknęła. Odskoczyli dalej od niej. Zaśmiała się cicho. Patrzeli wściekli na
nią, co było naprawdę komiczne.
-O czym
gadacie? - zapytała
-Konan.. -
powiedzieli razem do niej. - Mogłabyś tak nie podchodzić?
-Rozumiecie
się idealnie. - powiedziała do nich.
-Ta… A teraz
do rzeczy, choć zobaczysz jaka jest nowa. - powiedział. Konan wpatrywał się w
nich. Zaśmiała się cicho przypominając sobie dziewczynę jak mówiła jej
wszystko, jak na spowiedzi. Spojrzeli na nią dziwnie.
-Wybaczcie,
przypomniała mi się nowa dziewczyna. Wychodziła z męskiej łazienki.
-Co!! -
krzyknęli dwóch z nich.
-Wychodziła z
męskiej łazienki parę chwil po was. Myślałam, że…
-Cholera -
przeklęli głośno dwóch mężczyzn. Hidan i Deidara popatrzeli po sobie nie
wiedząc co powiedzieć.
-Teraz to ona
się ze mną nie umówi - żalił się siwo włosy. Nie mógł w to wierzyć, ze jego
„dziewczyna” słyszała to co mówili. Jakoś to nie mogło przejść mu przez gardło.
Odchodził do wyjścia, wraz ze wszystkimi. Teraz była pora na lunch. Brunet
patrzał na nich, nie wyglądali najlepiej, jak za każdym razem.
Kroczyłam z
przyjaciółką wolno przez korytarz w kieszeni trzymając czerwone podłużne
pudełko, która miałam otworzyć przy jakimś chłopaku. Nie wiedziałam po co, ale
dobra. To jest ojca sprawa. Dobrze, ze teraz będzie chwila odpoczynku. Jakoś
nie chciało mi się już być w szkole, choć to nowa, ale nie chcę. Setsu
zatrzymywała się jakiś czas rozmawiając z kimś, byłam dalej od niej, co mnie
cieszyło, że nie musiałam z nikim rozmawiać. Dosyć, że usłyszałam komentarz na
temat swoich piersiach. Oby wszyscy nie byli tacy zboczeni.
Spojrzałam
przed siebie, gdzie otwierały się drzwi jak i zamykały. To musiała być
stołówka. Tam wszyscy właśnie zajadali się różnymi smakołykami. Usłyszałam
czyjś głos dobiegający z tamtego miejsca. Wtedy zauważyłam tych chłopaków i z
tyłu szła z nimi Konan. Zauważyła mnie i uśmiechnęła się machając delikatnie
dłonią w moją stronę. Powinnam sprecyzować to zajście. Nagle w tamtym
pomieszczeniu stała się nagła cisza. Nie wiedziałam o co chodzi, po krótkiej
chwili wszystko zaczęło od nowa grać i śpiewać.
W końcu
ruszyliśmy po drodze zatrzymując się setki razu. Wkurzyłam się na nią i sama
poszłam. Choć widocznie nie był to dobry pomysł. Wiedziałam, że mnie woła, ale
nie zatrzymałam się. Szłam twardo przed siebie, czasami spoglądając w jedną i
drugą stronę. Pchnęłam drzwi, które z hukiem się zamknęły. Ruszyłam przed
siebie, chwyciłam tacę i jedna z kucharek podała mi jedzenie. Było dla mnie za
cicho. Jeden stolik był wolny, do którego siadłam. Było mi tak dobrze, lecz
naprzeciwko mnie usiadła blondynka wraz z koleżankami. Wszyscy na nas patrzeli,
jeden stolik był w cieniu, ale nie zwróciłam na to uwagi.
-Słuchaj… -
zaczęła. Wszyscy jakby nasłuchiwali, aby dowiedzieć się o czym rozmawialiśmy.
Co za ironia losu..? - Nie podobasz mi się.
-Tobie nie
musze. Jesteś dziewczyną.
-Nie o to mi
chodziło. - warknęła na mnie - Ty mi się cała nie podobasz. Może walczyłaś z
Sasuke, ale nie masz prawa Go niszczyć. On ma być taki jaki jest.
-Tak,
oczywiście. Więcej Go nie tknę.
-Mam nadzieje.
- powiedziała i wstał. Czy ja dobrze widzę? Dziewczyna naprawdę nie myśli!
Przecież to był sarkazm. Mądra to ona naprawdę nie jest. Zaczęłam jeść lunch, w
końcu do pomieszczenia weszła Setsu, i podeszła do innego stolika rozmawiając z
kimś. Jakoś mnie to nie obchodziło. Chciałam wiedzieć co jest grane w tej
zapchlonej szkole? Tu można walczyć, dyrektor jest tym bardzo zaciekawiony, a w
dodatku każdy każdemu zagraża. Usłyszałam głosy walki, to mnie nie
interesowało. Jadłam wolno, jakoś miałam dosyć wszystkiego.
Czułam na
sobie czyjeś spojrzenie? Rozejrzałam się ale nikogo nie zauważyłam, to znaczy
patrzeli na mnie niektórzy, ale to spojrzenie było całkiem inne. Jakbym już je
kiedyś czuła. Moja wyobraźnia… Zaczęłam na powrót jeść.
-Sakura… -
usłyszałam głos Setsu.
-Hm… -
wymruczałam nie spoglądając na nią.
-Chcesz poznać
mojego starszego brata?
-Nie za
bardzo. Mam dosyć jednego Uchiha, to ten całkiem pierwszy będzie gorszy. Nie
dziękuję. - powiedziałam i popiłam sokiem porzeczkowym. Nie chciałam żadnego
Uchiha już spotkać, jakoś nie miałam do tego najmniejszych szans. A raczej nie
chciałam widzieć żadnego na oczy, oprócz ich ojca, On przynajmniej był
ustatkowany.
-Sakura, ale
dlaczego? On nie jest zły. Naprawdę, nie są podobni do siebie. Mój starszy jest
już ustatkowany.
-To mnie
cieszy, ale nie chce. - zamilkła. Odeszła ode mnie jakby ktoś jej kazał.
Usłyszałam czyjeś kroki wokół mojego stolika. Dziwnie się jakoś czułam. To
spojrzenie się jeszcze bardziej nasiliło.
-Tak bardzo
nienawidzisz dwóch Uchiha? - usłyszałam głos. Chciałam odwrócić głowę, ale mi
nie pozwolił tylko chwycił dwoma rękami za policzki bym się nie odwracała. Jego
dłoń była delikatna, za delikatna. Jego oddech drażnił szyję, kark i płatek
ucha. Po prostu był za blisko. Serce zaczęło walić jak oszalałe od nagłego
dotyku. Jego kciuki delikatnie ocierały o kość policzkową. Nie czułam jeszcze
takiej przyjemności od nikogo. - Tylko odpowiedz. Najpierw chce znać odpowiedź,
potem może mnie zobaczysz.
-Może? Czyli
pewien nie jesteś?
-Prawda. - powiedział
swoim głosem.
-Tak.
Nienawidzę oby dwóch. - powiedziałam pewnie. Jestem może głupia z tym, ale
sądziłam, że starszy z braci może być gorszy od młodszego. Jeszcze bardziej
uparty i dziwny, taką miałam o nim opinię. Sama już nie wiedziałam co myśleć.
-Dlaczego? -
chciałam odpowiedzieć - Co zrobił Ci starszy?
-Nic. Tylko po
prostu… Chwila.. - powiedziałam sama do siebie. - Ty jesteś bratem Setsu? -
zapytałam. Znów poczułam jego powabny oddech, by po chwili usłyszeć głos
wydobywający z gardła.
-Nawet jeśli,
to co? - zapytał. - Nie widzisz mnie, więc co będzie jak mnie zobaczysz? Nie
wiesz jak wyglądam. Gdyby zawiązał ci oczy przez chwilę, nie odnalazłabyś
swojego oprawcy.
-Nie bądź taki
pewny siebie - powiedziałam do niego. Jego bransoletki obiły się o siebie
wydając charakterystyczny dźwięk za każdym ruchem ręki.. Myślałam, że przestanie kciukami dotykać
mojej kości policzkowej, ale nie, robił jeszcze większą przyjemność.
-W końcu ktoś
musi.. - usłyszałam cichy śmiech do mojego ucha. - Choć jestem taki stary, to
jestem ustatkowany. Nie skrzywdził bym Ciebie, a jeśli masz mnie za takiego
tyrana jak Sasuke, to przykre. - nie wiedziałam co powiedzieć. Miałam mieszane
uczucia względem Jego. W tej chwili wydawał się taki przybity, ale przed paroma
chwilami pewny swoich słów. -Popatrz na mojego brata.
-Nawet nie
wiem gdzie jest.
-Przed Tobą
siedzi. Dwa stoliki dalej. - powiedział. Popatrzałam w tamtą stronę. Drgnęłam
lekko, gdy zobaczyłam krótko włosego bruneta, który był wściekły. Jego oczy to
mówiły. Nie tylko wściekły, ale także zazdrosny? Zaraz wyjdzie z siebie i mu
przyłoży? Czy to mi się zdaje, czy nie? On jest zazdrosny o mnie? Nie rozumiem
tego, On tylko mnie dotyka, dobrze, że jak na razie nie jest zboczony.. - Jak
myślisz? Co nim kieruje?
-Złość,
względem ciebie.
-Och…
naprawdę? - zapytał. No nie wyglądało, by tym razem wszystko było kierowane w
moją stronę. Tym razem było to do jego brata, ale nie wiedziałam o co chodzi.
Mówiłam mu, ze mam swojego „chłopaka”. Powinien się odczepić skoro tak powiedziałam.
Zauważyłam, że wielu ludzi wpatruje się w niego ze zdziwieniem? Czyżby był
zimnym draniem?
-Mógłbyś mnie
puścić? Już wiesz, a teraz idź.
-N I E. -
powiedział to tak zachęcająco, że mnie oniemiało - Musimy dokończyć naszą
rozmową.
-Dokończyć? My
nawet się nie znamy, to nasza pierwsza rozmowa. - zaśmiał się do mojego ucha.
Znałam ten śmiech i teraz to bardzo odczuwałam. Wcześniej, policjant. Tak to
był jego głos, lub moja psychika jest na tyle zjechana by jego słyszeć. -
Itachi?
-Tak? - zapytał.
- Długo ci zajęło rozpoznanie mojego głosu. - zaśmiał się kolejny raz
puszczając mnie. Obejrzałam się do tyłu. Uśmiechnął się delikatnie w moją
stronę. Teraz był jeszcze bardziej przystojny. Jego fioletowa koszula
podkreślała zarysy twarzy, miał marynarkę, rękawy podwinięte do łokci. Czarne
spodnie z paskiem. Na prawej ręce dwie bransoletki, które zaświeciły w blasku
światła, a na serdecznym palcu lewej dłoni pierścień. Łańcuch z owalnymi
kółeczkami, w prawym uchu kolczyk tego samego koloru co reszta biżuterii.
Usiadł przy mnie. Nie mogłam oderwać od niego spojrzenia. - Wiem, zdziwienie.
Nie jestem podobny do brata z charakteru, a raczej On do mnie. - patrzał na
mnie. Nie potrafiłam się odezwać. Było mi słabo, gdy myślałam o tym, że
rozmawiałam wcześniej ze starszym
Uchiha. -Sakura, odezwij się.
-Ty.. -
zaczęłam z wolna - Nie możliwe.
-Możliwe,
możliwe. A teraz oddychaj, bo nie chce ciebie ratować z ziemi. - popatrzałam w
jego oczy uśmiechając się. Usłyszałam cichy śmiech przyjaciółki, spojrzałam w
jej stronę. Śmiała się w moją stronę machając ręka. Czyżby wiedziała? Chyba
nie. Od razu by mnie o wszystko wypytywała. - jak się czujesz?
-Dobrze,
dlaczego pytasz?
-Bo jesteś
cała poharatana, a gdy byłaś nie przytomna i krwawiłaś nie było dobrze na
ciebie patrzeć. - uśmiechnął się - a teraz wracając do sedna sprawy czy… - nie
dokończył. Usłyszeliśmy trzask dłoni na blacie stołu, gdzie było moje jedzenie
i sok. Szklanka upadła bijąc się, a sok rozlał się po blacie.
-On jest nim,
prawda?! - pytał głośno. Itachi na niego spojrzał nic nie mówiąc. Wpatrywał się
dokładnie w brata. Nie wiedziałam co mogę powiedzieć do niego, gdyż nie miałam
pojęcia o czym On mówi - No mów! On jest twoim chłopakiem, o którym mówiłaś? -
pytał. Wszyscy popatrzeli w naszą stronę. Chciałam się odezwać, ale spojrzał na
brata i ponownie na mnie. - Taki dupek! On do ciebie nie pasuje - chciałam
zaprzeczyć ale mi nie dawał - No tak, taka irytująca i nic nie warta dziewczyna
warta jest takiego.. - patrzał na brata i westchnął - Wybacz bracie, ale wy do
siebie nie pasujecie. - Itachi uśmiechnął się delikatnie. Na tali poczułam jego
rękę. Zwinnym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Wpadłam w jego objęcia. Czy On
to robi specjalnie?
-Zdaje mi się,
że tak. - Sasuke odszedł wściekły. Czułam zapach bruneta, był przyciągający.
Nie, nie mogłam od tak ulec temu wszystkiemu. To tylko zwykły mężczyzna, który
mnie wplatał w jeszcze większe bagno. Byłam jakaś podejrzliwa ostatnio do
mężczyzn, na pewno przez tamtą szkołę. Oderwałam się od jego torsu. Nie brał
swojej ręki, więc sama ją oderwałam, aby już nie trzymał. Zrobił gniewną mnie.
-Co?
-Nic.
-Wpakowałeś
mnie w gorsze bagno, chyba wiesz o tym? - zapytałam Go.
-Nie
przesadzaj. - powiedział. - A teraz powiedz mi w końcu jak masz na nazwisko?
Jeszcze się nie dowiedziałem, a ty znasz
już moje. - westchnęłam cicho. Wymacałam w spodniach wypukłe pudełko, które
dostałam od ojca.
-Haruno…
Sakura Haruno.
-Haruno? -
zapytał. - Czy twój ojciec to Hidoi Haruno?
-Tak. -
zauważyłam, że odpowiedź mu się nie podobała. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie
odzywałam się. Wstałam z wolna. Chciałam już stąd odejść, za dużo spojrzeń jak
na jeden raz. Nie miałam ochoty tu dłużej zostać. Mijałam wiele kobiet, które
patrzały na mnie porozumiewawczo. Nie wiedziałam o co tak naprawdę chodzi, lecz
nie za bardzo mnie to interesowało.
Idąc
korytarzem niczym się nie przejmowałam. Miałam tylko nadzieję jak najszybciej
wrócić do domu, aby odpocząć, choć czuję, że dzisiejszy dzień będzie tragiczny.
Lecz to się tak naprawdę zobaczy co i jak. Muszę wziąć się w garść. Parę
dziewczyn stanęło przede mną, widziałam je w stołówce.
-Ty jesteś ta
nowa lala?
-Jeśli nawet,
to co z tego? - zapytałam hardo.
-Nie podoba
nam się twoje nastawienie a także twoja śliczna buźka. Trochę ją oszpecimy. - powiedziała
wyciągając skalpel. Inne dziewczyny śmiały się, gdyż ona mogła mnie zabić bądź
tak oszpecić, że zostanie ślad na całe moje życie. Nie mogłam na to pozwolić, teraz
nabrałam ochotę do życia dzięki Itachiemu Uchiha.
-Za co chcesz
mnie oszpecić? Nie znam cię. Wiec o co chodzi? - pytałam opanowanym głosem.
Dziewczyny podały jej drugi skalpel. Ciekawe skąd tak naprawdę Go miała? No
skąd? Nie miałam pojęcia, ale może jej krewny robi w szpitalu, bądź zamówiła na
tamtą osobę. - Nie mam ochoty z Tobą walczyć. Mam ważniejsze sprawy. - chciałam
odejść, ale stanęła na mojej drodze. Nie pozwalała odejść. Dziwna kobieta. Westchnęłam ciężko. Wczoraj
miałam problem z chłopakami z tamtej szkoły, a teraz taka kobieta mnie się
przyczepiła.
-Nie ładnie
trafiła. - powiedział jeden męski głos.
-Tak. - drugi
głos. - Nikt jeszcze nie wyszedł z tego żywy. Ona Ją zabije. - westchnęłam
lekko jakby mnie to nie interesowało. Dziewczyna
uśmiechała się kpiąco gdyby to była dla niej satysfakcja. Ta Szkoła jest
całkiem inna. Tu można się zabijać, robić wszystko. To zacznę też robić co
zechcę. Nie jestem słaba, czyż nie ojcze? Przez twoje ignorowanie stałam się w
ten sposób silniejsza. Uśmiechnęłam się delikatnie.
Dziewczyna
ruszyła na mnie i machnęła nożem chirurgicznym. Minęłam go. Nie mogłam dać się
pociąć tej kobiecie, jak bym wyglądała w oczach ojca. Zauważyłam trzech
mężczyzn, nigdzie nie było bruneta. Całe szczęście. Znów minęłam. Następnym
razem zraniła mnie w ramię, ale nawet nie pisnęłam. Spojrzałam na ranę i na
nią. Przymknęłam delikatnie powieki. Nie dam się szatkować jakiejś idiotce!
Szłam w jej
stronę. Zamachnęła się. Złapałam jej nadgarstek. Uderzyłam pięścią w brzuch i
rzuciłam ją na szklany regał, który się rozwalił na małe części. Opadała.
Chwyciłam skalpel i rzuciłam w jej dłoń. Zawyła głośno, gdyż przebił jej
nadgarstek. Popatrzałam na Jej koleżanki, które oddaliły się o parę kroków.
-Suka! -
warknęła tamta. Wywróciłam oczami. Nie ruszyłam się z miejsca. Wszyscy patrzeli
zdziwieni na moje dzieło. Nie wiem kim była dziewczyna, ale widocznie wiele
ludzi ucierpiało z Jej powodu.
-Mówią, ze nie
wyjdę z tego żywa. Szybciej ty byś zginęła. Choć, ja nie używam broni… -
powiedziałam pewnie. Kątem oka dostrzegłam dyrektora, który nadchodził.
Widocznie usłyszał huk tłuczącego się szkła. Czyżbym miała jakieś kłopoty? Oby
nie, mój ojciec byłby załamany.
-Zabije Cię.
-Proszę
bardzo. - powiedziałam do niej. Jakoś mogła próbować, ale musiałam być w takim
razie czujna. Rudo włosy stanął na przeciwko nas, choć jej dłoń wisiała. Wyjęła
skalpel. Z rany ciekła duża ilość krwi, która rozbijała się na kafelkach.
Dyrektor spoglądał na mnie i na nią.
-Kto miał
broń? - wszystkie trzy dziewczyny pokazały na mnie. Zaśmiałam się jak idiotka.
-To chodźmy,
bo nie chce mi się kłócić. - szłam razem z nauczycielem, który widocznie był
zadowolony. Lekko uśmiechał się. Obróciłam się do tyłu. Dziewczyna uśmiechała
się do mnie szatańsko. Wzruszyłam ramionami nie myśląc o tym. Na naszej drodze
stał Itachi opierając się o ścianę. Spojrzał na mnie. Nasze oczy się spotkały.
Na wargach zauważyłam nikły uśmiech. Co miał znaczyć? Może był z tego
zadowolony co zrobiłam? Nie, to na pewno nie było to. Mam taką nadzieję.
~*~
Przepraszam, że musieliście tyle czekać,a le nie miałam za bardzo czasu. A w szczególności nie miałam weny. Myślę, ze wybaczycie i spodobał się cały rozdział. Następny nie wiem kiedy się pojawi.