środa, 18 lipca 2012

Rozdział siódmy


Weszliśmy do sali gimnastycznej, w której odbywały się zajęcia. Zauważyłam, ze wszyscy siedzą na ławkach czekając, z pewnością na nauczyciela. Ich spojrzenia zwróciły się w moją stronę. Nowa zawsze zdobywa w pierwszy dzień wrogów bądź przyjaciół, teraz po ich oczach sądzę, że to będą wrogowie. Setsu chciała bym z nimi usiadła, ale nie miałam najmniejszej ochoty. Oddaliłam się dalej o dwa rzędy w górę siadając na środkowym krześle. Niektórzy z nich się na mnie popatrzeli, lecz dla mnie to nie była rewelacja. Czułam niemiłosierny ból w okolicy biodra. To naprawdę męczące, ile jeszcze tak będę musiała to znosić?
Moja przyjaciółka cicho śmiała się z innymi. Była bardzo pełna energii, po drugiej stronie siedzieli chłopacy, na których wcale nie spojrzałam. Nie interesowała mnie płeć przeciwka, a na pewno nie chłopacy, których ledwie znam. Założyłam nogę na nogę wpatrując się we wszystkie kobiety i określając moją sytuację wobec nich. Jestem nikim tak szczerze. Są tu więcej i znają wszystko. Oj przewyższę je jeszcze bardziej, zobaczą kim będę w przyszłości. Właściwie to nie wiem ale na pewno lepsza od nich..
Spojrzałam w bok, zauważyłam zamyślonego Sasuke? Wyprostował się. Nie możliwe, wygląda teraz zupełnie jak ten policjant. Cóż, ludzie rodzą się podobni do siebie. Spojrzałam w górę, gdzie wisiały różne liny i kółka do gimnastyki. Przydałoby się trochę poćwiczyć gimnastykę, ale kto by mi pozwolił? Nikt ze szkoły. Popatrzałam na swoje dłonie, które były poobijane, a przy kostkach popękana skóra. Zacisnęłam mocno dłonie, jedna rana pęka i uleciał szkarłat. Nie wiem czemu, ale za dużo chyba mi pozwalano skoro lubię zaczynać bójki.
Westchnęłam. Nagle światła zgasły, lecz tylko na chwilę, bo gdy się pojawiły na środku stał mężczyzna z jakąś urną. Nie rozumiałam tego wszystkiego. Szkoła jest jakaś dziwna. Dziewczyny zaczęły piszczeć, jakoś mnie to nie kręciło. No cóż, trzeba powiedzieć jest przystojny i to bardzo.
-Moi drodzy. Dzisiaj sobie wylosujecie i zmierzycie się ze sobą, tak jak was uczyłem. Podejdę do dziewczyn, gdyż chłopacy dostali swoje numerki z numerami. - zaczynał od Setsu. Oczywiście będę ostatnia. Został mu ostatni los, więc podszedł do mnie wręczając mi. - Jesteś nową uczennicą, prawda?
-Tak. - powiedziałam.
-Witaj w naszej szkole, mam nadzieję, że nie jesteś kiepska w walce.
-Zobaczymy. - posłałam mu uśmiech, a On odszedł. To nie było nic specjalnego. Otworzyłam kartkę i spojrzałam na numerek. Piątka? Hm… Ciekawe. Kto mógł mi się trafić? Nie miałam bladego pojęcia, ale to mnie mało kręciło. Siedziałam i patrzałam jak podchodzili do chłopaków.
-Sasuke! - ucieszyła się blondynka wieszając się brunetowi na szyję. Spojrzał na nią - jaki masz numerek. - pokazał jej karteczkę. - Piątka? - zapytała smutno. - Szkoda.. - teraz to przesada. Nie mam zamiaru z nim walczyć. Dosyć przeżyłam z nim, choć nie wiedziałam czemu, ale chciałam już się wydostać z tej chorej szkoły. Niebiesko oka odeszła zrezygnowana do mężczyzny, który został. Wstałam wolno i stanęłam blisko niego. Uniósł głowę.
-Idziesz? - zapytałam zła.
-Wiesz, że złość piękności szkodzi.
-Tobie już się zepsuła. -szłam na dół a On za mną. Nie mogłam w to uwierzyć, będę walczyła z tym gburem, a to jeszcze na tym  pewnością się nie skończy? Będziemy sobie mówili pewne rzeczy, co mi się nie spodoba i dostanę furii. Dziewczyny patrzały wściekłe, gdy przechodziliśmy koło nich.
-Mi? Ty chyba nie wiesz co mówisz. - powiedział do mnie. - jedynie się poprawiła.
-Niby gdzie? Widzę nadal krzywą mordę. - do pomieszczenia weszli trzej chłopacy. Spojrzałam w tamtą stronę. Jeden miał na sobie blond włosy związane w kitka, grzywka opadała mu niechlujnie na jedno oko. W lewym uchu był srebrny kolczyk, który zaświecił się pod kątem światła, a oczy lazurowe, na sobie ciemno różową koszulę okryta marynarka, i czarne spodnie.. Drugi miał srebrne włosy ulizane do tyłu po przez żel, uśmiech szarmancki, w lewym uchu były dwa srebrne kolczyki. Srebrna koszula wyróżniała się od reszty, marynarka, czarne spodnie. Trzeci miał czerwone włosy, ciemne oczy jak przepaść bez dna, czerwona koszula marynarka, czarne spodnie, a na lewej ręce wisiała mu srebrna bransoletka. Czwarty miał granatowe włosy, ciemne oczy jak u rekina. Koszula koloru ciemnego niebieskiego, na lewym małym palcu widniał pierścień. Czy z nimi jest coś nie tak? Wszyscy są tak elegancko ubrani, ale po co? To nie ma sensu może są lepsi od innych, ale to mnie nie interesowało.
-Dziewczyny widzieliście naszego kumpla? - zapytał blondyn śmiejąc się.
-Nie. - powiedziały chórem. Setsu nie podobała się taka sytuacja. Spojrzałam na Sasuke, który się zamachnął ominęłam jego ciosy. Teraz się dopiero zacznie. Musze Jego strategie oceniać. Wszyscy się spojrzeli, a mężczyzna wpatrywał się w nasze sylwetki, chyba chciał mnie ocenić. Sasuke zamachnął się ponowny raz. Ominęłam obróciłam się i uderzyłam go nogą w twarz. Obrócił się. Wpatrywałam się w niego z uśmiechem.
-Nie udało się, co? - zapytałam.
-Cóż.. To nawet lepiej. Nie powaliłem Cię jak chciałem. - zaśmiał się cicho. Patrzałam tylko na bruneta, który wyprostował się. - a teraz mogę się pobawić bardziej. - uniosłam głowę. Podszedł bliżej. Przygotowałam się do zadania ciosu. Nacierałam na niego. Blokował moje ataki. Podcięłam mu nogi. Upadł na plecy. Zamachnęłam się z zamiarem uderzenia nogą. Przeturlał się dalej. Wstał szybko zatrzymując moją nogę i odpychając mnie do tyłu. Wzięłam do tyłu ręce robiąc w tył obroty wyprostowując co jakiś czas nogi w górze. Ukucnęłam robiąc ślizg przy okazji łamiąc paznokieć. Wyprostowałam się i spojrzałam na paznokieć z którego ciekła krew. - Ojej paznokieć się złamał.
-Masz mnie za plastikowa lalę co? - zapytałam. - Złamałam paznokieć, dobra. I co z tego? To tylko paznokieć, odrośnie. - szłam w jego stronę. Zamachnęłam się prawie uderzając Go, nie patrzałam czy mężczyźni zostali czy tez poszli. Lecz wszyscy na to patrzeli. Ominął ataku. Zostałam przygnieciona jego ciałem do podłogi. Cierpienie od rany przeniosło się w dalsze kręgi. - Kurwa - wyszeptałam bardzo cicho. Zaśmiał się.
-No wiesz.. Tak nie ładnie się wyrażać. - powiedział. Trzymał moje dłonie bym mu się nie wyrwała. Patrzałam na niego - Teraz to ja jestem górą. Jak się czujesz w takiej sytuacji?
-Trochę nie komfortowo. Zejdź ze mnie. - powiedziałam łagodnie. Po moim ciele nie rozeszło się gorąco jak kiedyś, ale czułam się nie dobrze w tej sytuacji. Miałam wielką nadzieję, że w końcu ze mnie zejdzie. Moje ręce wziął do góry i trzymał w jednej dłoni. Mocno, bym mu się nie uciekła? Druga dłoń znalazła się na policzku i pieścił? Coś tu nie gra? Czy z nim dobrze?
Zbliżał się do mojej twarzy. To jakaś choroba. Próbowałam się wyswobodzić z uścisku. Czułam, ze puszcza jedna rękę, był całkiem blisko moich ust. Wyczuwałam jego oddech, a za chwile mogłam odczuć nie tylko to, ale jego wargi?  Ludzie, tylko nie to! Nie On! Ja chcę czuć żarliwe wargi mojego ukochanego! Nie tego faceta. Wyswobodziłam rękę i uderzyłam go z pięści, a po chwili w brzuch. Odrzuciłam go dalej ode mnie. Zacisnęłam dłonie w pięść.
-Idiota! - warknęłam głośno. Usłyszałam śmiechy męskiej płci. Kątem oka spojrzałam w tamtą stronę, byli to właśnie ci mężczyźni. Sasuke wytarł krew lecącą po brodzie. Wstałam szybko podchodząc do niego z wściekłością. Przyłożyłam mu kolejny raz, i następny. Chciałam aby zrozumiał, żeby więcej tak nie robił. Brała nade mną wściekłość. Nacisnęłam mocno na jego rękę. Odciągnęli mnie od niego. Czułam dotyk przyjaciółki. Patrzałam na Sasuke wściekła, on się jedynie uśmiechał. Co mu do jasnej cholery jest? Nie zachowywał tak się nigdy.
-Ej.. Tutaj nie macie siebie zabić. - powiedział do nas. Dziewczyny mnie puściły gdy się uspokoiłam. - Zrozumiano? - zapytał. Nic nie odpowiedziałam jedynie Sasuke kiwnął głową śmiejąc się cicho. - macie ćwiczyć, a wy zachowaliście się jak banda smarkaczy. - westchnęłam cicho. Tez miał rację, Sasuke chciał się oburzyć ale zrównałam Go spojrzeniem. - mam nadzieję, że do was dotarło. - dokończył i wygonił innych do ćwiczeń.
-To Twoja słabość, co? - zapytał
-O co ci chodzi?
-Ty nie chcesz, aby ktoś cię pocałował kogo nie kochasz. - stwierdził. Wzruszyłam ramionami delikatnie nie odpowiadając. On nie musiał o niczym wiedzieć co i jak. Miał rację, chciałam tylko pocałować ukochaną osobę. Podszedł do mnie. Staliśmy naprzeciw siebie. Nachylił się nad moim uchem. - W końcu będziesz chciała mnie pocałować, bo blisko pada jabłko od jabłoni. Czyli, że nienawiść cię do mnie przyciągnie. - zaśmiała się.
-Chciałoby się co? - zapytałam cicho - Powiem ci, że nie potrzebny mi taki dupek jak ty. Mam faceta… jest przystojny, seksowny, miły i w przeciwieństwie do ciebie nie jest arogancki. - powiedziałam i odepchnęłam Go od siebie. Westchnęłam idąc do wyjścia. Musiałam jakoś się odstresować, a może lepiej usiądę? Już nic nie wiedziałam co zrobić. Wyszłam z pomieszczenia na korytarz.
Po co mu to powiedziałam? Będzie robił dochodzenie czy mam chłopaka? Oby nie, przecież skłamałam, w dodatku się udało. Nie sądziłam, ze kiedykolwiek dam radę… Szłam przez pusty korytarz, gdzie były swoje garderoby ze zdjęciami, wejścia w inne uliczki, ale nawet tam nie spojrzałam.  Zatrzymałam się na środku i westchnęłam ciężko. Z tyłu dochodziły do mnie czyjeś kroki jak i głosy.
-Ty, to było całkiem niezłe - z przodu usłyszałam także czyjeś kroki. Bez przesady! Popatrzałam we wszystkie strony, a gdy zobaczyłam drzwi do męskiego wc, to aż mnie ciarki przeszły po plecach. Wbiegłam do niego i weszłam do jednej z kabin klucząc się. Usiadłam na klapie od kibla podkurczając do siebie nogi, by nikt nie widział mnie w tym miejscu. Zgrzyt klamki wydał się charakterystyczny. Usłyszałam męskie śmiechy. Stali chyba przed lustrem.
-Czujecie? - zapytał jeden z nich
-Niby co? - kolejny - Smród? Owszem, czujemy - zaśmiał się.
-Nie. Damskie perfumy.
-Hidan, Hidan, Hidan. Za dużo kobiet, oj za dużo. - zaśmiał się. - Dobra była nie? To nowa bodajże. Nie myślałem, ze będzie aż tak walczyć z młodym Uchiha. Wkurzyła się biedactwo. Chyba Go nie lubi jak myślicie? - zapytał
-Racja, chyba się znają skoro nie zwracała uwagi czy mu cokolwiek złamie. - zaśmieli się wszyscy. - jak myślicie umówi się ze mną? - zapytał nagle. Niby ja z nim? Nie ma mowy. Nie chcę się z takimi idiotami umawiać, choć ich nie znam. Zawsze pierwsze wrażenie jest ważne, tym razem to mnie nie interesuje.
-Deidara, z Tobą? Przecież wy do siebie nie pasujecie. Bardziej ze mną - powiedział bodajże Hidan. Czy Oni zaczną się kłócić o mnie? Dwójka pozostała siedziała cicho. Jeden z nich oparł się o drzwi kabiny.
-Zaczęło się ponownie - powiedział kolejny głos. - Ona do żadnego z was nie pasuje - wsłuchiwałam się w ich głosy. Nie miałam pojęcia o czym myśleć. Oni są jacyś dziwni, pierwszy raz mnie zobaczyli i chcą się umówić.
-Widzieliście jakie ma baloniki.. - powiedział srebrno włosy. Dotknęłam swoich piersi. No dobra miałam spore, ale to nic nie oznacza. To tylko piersi, nic nie warte, ale niektórzy na to patrzą. Tylko to im w głowie.
-Zboczeniec - wyszeptałam bardzo cicho.
-Hidan, ty tylko o jednym. Nie mówi się baloniki, tylko biust. - powiedział Deidara i zaśmiał się. Usłyszałam wzdychania. Ruszyli do wyjścia. Wsłuchiwałam się w głos. - Może jest ładna, ale jak nie uległa Sasuke, to nam z pewnością tez nie. Postaramy się.. - zaśmieli się. - I do jasnej cholery, gdzie jest… - zamknięcie drzwi. Odczekałam małą chwilę i wstałam z kibla. Nie mogłam uwierzyć, ze ta Szkoła może całkiem odmienić moje życie? Nie możliwe, ona będzie taka sama jak pozostałe. Codziennie każda chwila będzie walką, aby mnie nie zranili.
Wyszłam z kabiny. Spojrzałam do lustra przeczesując swoją dłonią kosmyki włosów, które swobodnie opadały wzdłuż smukłej twarzy. Wpatrywałam się w nią, miałam na niej sporą ilość zadrapań. Tak szybko nie zejdzie, ale później będzie całkiem inaczej wyglądało. Delikatna twarz, jak zawsze. Wtedy będę mogła poczuć, że jestem inna? Możliwe. W późniejszym czasie przyjdzie czas, aby dowiedzieć się na najmniejsze pytania, a także zagadki.
Wyszłam z łazienki wpadając na kogoś po drodze. Cholera jasna, tak nie miało być. Wszystko się zawsze plącze, gdy jest taka potrzeba. Na ramieniu poczułam damską dłoń, która się zacisnęła. Przełknęłam głośno gulę stojącą w gardle.
-Co robiłaś w męskiej toalecie? - usłyszałam damski głos, taki delikatny, lecz pewny siebie. Bałam się odwrócić, bojąc się, że to właśnie nauczycielka, lecz nie wydawało mi się, aby tak właśnie było.
-Ja… ja tylko…
-Spokojnie. - zaśmiała się - Tylko pytam, jestem ciekawa. Bo nie często widuje się dziewczynę wychodzącą z męskiej łazienki będącą jeszcze pod stresem. Czy ty..? - zapytała tuz przy uchu. Odwróciłam się do niej przodem.
-Nie. - wyjąkałam. - Jeszcze nie. - uśmiechnęłam się.
-Mówisz mi wszystko jak byś była na spowiedzi. Uspokój się. - zlustrowała mnie swoimi pięknym niebieskim spojrzeniem. - Ty jesteś Haruno?
-Tak - odgarnęła swoje długie niebieskie włosy do tyłu, u boku miała wpięte papierowa różę, wargę miała rozcięta, a  na lewej dłoni znajdowała się bransoletka. Czemu wszyscy mieli właśnie na lewej co? Nosiłam na prawej i nikt nic mi nie robi, nie rozumiem tego.
-Miło mi cię poznać, jestem Konan Magomi. - uśmiechnęła się. - Tak przy okazji moja droga, przełóż bransoletkę na lewą rękę, bo mogłabyś mieć nie miłe wrażenia jak Ktoś się o tym dowie. - powiedziała. Zrobiłam jak mówiła, a wtedy uśmiechnęłam się - Wiesz, że o Tobie mówi cała Szkoła? Jesteś nowa, to będziesz sensacją, ale zdobędziesz także wrogów jak i przyjaciół. Uważaj na siebie.
-Dziękuje - powiedziałam do niej. Odeszła wchodząc po schodach do góry, ale mijając ostrzeżenie, że nie można tam wchodzić. Wzruszyłam ramionami wzdychając. Teraz trzeba znaleźć moją ukochaną przyjaciółkę, a może lepiej nie. Tutaj widać są inne reguły. Niech tak zostanie.






Siedział w fotelu patrząc na jedno ze zdjęć. Ramkę trzymał w swojej dłoni wpatrując się w swoją córkę jak była mała i teraz. Popalał przy okazji papierosa wypuszczając dym z ust. Miał wiele planów co do niej, ale musiałby bardzo długo żyć, a na niego mogła zawsze przyjść późna pora. Dotknął opuszkami palców szkła, w którym widniała fotografia. Wpatrywał się w zielone oczy swojej córki z małym uśmiechem.
Była jego oczkiem w głowie, nikt poza nią. Urodziła mu się jedyna córka i dla niej chciał poruszyć niebo i ziemie by miała wszystko, lecz zawiódł. Jego żona wydawała całkowicie na coś innego, co Go nie zadawalało. Musiał wziąć się w garść i przestać myśleć co się wydarzyło wczoraj, teraz Ona będzie miała lepiej. Dokładnie to wiedział. Postawił zdjęcie na stoliku przyglądając się.
Usłyszał dźwięk otwierających drzwi. Spojrzał w tamtą stronę gasząc papierosa. Zobaczył swoją zonę idącą w stronę lady kuchennej. Wlała sobie wody biorąc tabletki na bóle. Gdyby chciało jej się dokładnie przyjrzeć na ciele widniały różne zadrapania i siniaki będące powodem bicia. Stanęła wpatrując się w męża, który wydmuchał dym.
-Dlaczego to robisz, Hidoi? - powiedziała do swojego męża z lekkim grymasem na twarzy. Zagasił papierosa i spojrzał na swoją żonę z lekkim uśmiechem - Nigdy taki nie byłeś. Co cię skusiło na zmianę?
-Może... - zaczął przerywając - Nieposłuszeństwo? - zapytał retorycznie. Popatrzała na niego - Myślałem, że jako żona będziesz inna, cóż troszkę się pomyliłem. Może dlatego się zmieniłem, a może dowiedziałem się czegoś o swojej kochanej rodzince, co? Jak sądzisz? - pytał. Stała wpatrując się w niego i trzymając się za brzuch. Patrzał się dokładnie na żonę, która nie wyglądała za dobrze. - oszukiwałaś mnie przez dłuższy czas - Powiedz mi, co to jest? - zapytał rzucając jej na stół małą, przezroczysta saszetkę z białym proszkiem. Drgnęła.
-Nie wiem.
-Nie wiesz? A to ci nowość. Czy czasami nie są to narkotyki kupowane od jednego z dilerów tej dzielnicy? - zapytał pewnie. Patrzał na reakcje różowo włosej, stała i wpatrywała się w woreczek. Jej dłonie zadrżały. - tak jak myślałem. Ty i twój najstarszy syneczek się uzależniliście.  Ile macie długu? Piec tysięcy? Dwadzieścia? A może sześćset? Gadaj! - wrzasnął wstając wściekły z fotela. Fioletowo włosy podchodził do żony, a ona się od niego oddalała z większym bólem, który był gorszy od Niego, choć sam sprawił taki ból. Upadła na sofę. Chciała się podnieść,  ale nie było jej dane.  Na swoim brzuchu poczuła sylwetkę męża. Na twarzy zagościł chytry uśmieszek.
-Przecież to także twoi synowie - zaśmiał się.
-Teraz tez masz mnie za głupca? -zapytał wrogo - Ile razy wyjeżdżałem ty spałaś z innym pod wpływem narkotyków i alkoholu. Dla Ciebie były ważne pieniądze, a ci powiem coś w sekrecie mi chodziło o dziecko jedynie. Miałaś mi je dać… - patrzała na niego przestraszona. Oszukiwał ją, tak jak ona jego. To dla niej było nie do pojęcia? Dlaczego jej własny mąż robił jak Ona? Zawsze miała Go za uczciwego człowieka, lecz omotał Ja wokół swojego palca, gdy była taka młoda. - Niby to są nasi synowie? - zapytał schodząc z niej. Odszedł do jednej szuflady wyciągając z niej papiery zapalając lekko światło by mieli widoczność. Usiadł naprzeciwko niej i podał jej dwa papiery z zawartością danych dotyczącym ojcostwa i badań na DNA a także na grupę krwi. - Powiedz mi w takim razie co to znaczy? - zapytał pokazując imię ojca. - Lub to? - pokazał na grupę krwi. Odwróciła głowę w bok. Uchwycił ją brutalnie. - Patrz się jak do ciebie mówię! - warknął na nią zły i ścisnął brutalnie. - Mogłem z tym żyć parę lat, ale z tym koniec. Moja córka taka nie będzie jak ty..
-To nie jest twoja córka - powiedziała delikatnie i ze spokojem. Zdziwił się, lecz zaśmiał się.
-Jest. Sfałszowałem dokumenty, abyś tak myślała. Ona jako jedyna jest moja córką.
-Nie ma nawet oczy twoich! - powiedziała głośniej.
-Masz racje. Ma po mojej matce. Miała piękne zielone oczy, a teraz Sakura je odziedziczyła. W tych oczach każdy mężczyzna się zakochiwał, zawsze mówiły prawdę. A jeśli chodzi o moją córkę, to ma wiele po mnie, ale ty tego nie widzisz, bo z pewnością wszystko ukrywała, swoje widoczne wady. - powiedział. Chwycił jedynie dane Sakury i schował do swojej torby. Patrzała na jego poczynania - Powiedz co byś zrobiła jak bym zostawił ciebie z chłopakami bez środków do życia?
-Nie możesz. - powiedziała wstając. Podeszła do niego chwytając Go za dłoń. Wyrwał jej się.
-Nie dotykaj. Mogę zrobić wszystko. - mówił - Dlatego niedługo zabieram od Ciebie Sakure. - powiedział delikatnie i z lekkim, chytrym uśmieszkiem. Żona patrzała na niego z zdziwieniem.
-Nie możesz… - jąknęła -Nie pozwolę Ci! - chciała odebrać mu papiery, ale zamiast tego poczuła na policzku ból. Upadła na ziemię dotykając swojego policzka, który miał dosyć ran.
-To już ciebie nie dotyczy, Negai. - powiedział i odszedł zabierając dokumenty do innego pokoju, gdzie często przebywał. Chciał zadbać o córkę, i miał nadzieję to zrobić. Nie może od tak się poddać, dla niego była ważna jedyna córka w rodzinie. Miał jedną potomka po sobie, i oczekiwał od niej najwięcej.

5 komentarzy:

  1. CUDO! Czekam na next.
    Pozdro
    Katherine

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka udana :) Szkoda, że Itachiego nie było :) Co do rodzinki Haruno to nawet przez chwilę nie przyszło mi na myśl, że 'bracia' Sakury okażą się jej braćmi przyrodnimi. Ciekawiej, ciekawiej... :) Czekam na newsa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już od samego początku bardzo uwielbiam to opowiadanie. A niektóre wątki jakie przedstawiasz są naprawdę na korzyść zaskakujące. Uwielbiam niespodzianki o ile ktoś się wcześniej nie wygada (bo z natury jestem bardzo ciekawska). A jeśli już coś piszesz to potrafisz czytelnika zaskoczyć (wieeem pisze to bardzo często :P). Cóż mi pozostaje więcej? Rozdział podobał mi się a szczególnie rozmowa Hidoi'ego z Negai. Czekam na następny rozdział z równą niecierpliwością co z moją ciekawością następnych wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  4. o tak. potrafisz zaskakiwać i to bardzo :D

    Kurde. końcówka mnie zaskoczyła O.o :D więc czekam z niecierpliwością na nową notkę, która mam nadzieję będzie już JUTRO :D:D

    Marika.

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurde....

    Kocham, kiedy akcja się u ciebie rozkręca!!!!!

    I zgadzam się z Mariką, końcówka zaskakująca:)

    Tysięcy pomysłów i wweny :)

    OdpowiedzUsuń