sobota, 14 lipca 2012

Rozdział Pierwszy


Nie mogłam w własnego pecha uwierzyć. Czy naprawdę „ono” musi być aż tak ciężkie i do kitu? Co takiego zrobiłam, ze tylko z całego świata cierpię? Czy naprawdę muszę aż tak tego żałować? Może urodziłam się w średnio zamożnej rodzinie, ale jak to się mówi „pieniądze szczęścia nie dają”? Tak jakoś tak, cóż mówiąc szczerze to jest cała prawda! Bogactwo? Nic z tego nie mamy, skoro jesteśmy aż tak bardzo „pokrzywdzeni”? Może ja tak, ale innym to jakoś nie przeszkadza… życie maja „godne szacunku”? Wydaje im się, że wszystko dostali, ale wiem swoje.!
Życie to przetrwanie, jedno z większych zobowiązań losu. Musimy o nie walczyć do samego końca, dopóki nie dostaniemy kulki w łeb bądź nie umrzemy naturalna śmiercią. Trochę przesadziłam, ale w dzisiejszych czasach tak właśnie jest. Ludzie walczą by żyć, tak jak to było w niektórych opowiadaniach obozowych bądź rosyjskich, będących ściganym przez różne gangi, bądź sekty…
Sekty? Ach tak, zawsze wykorzystują  słabość człowieka by Go przekupić na swoją stronę i szkolić w swoim kierunku, by stawał się jego milusińskim i odpornym na każdą reakcje otoczenia. Może to nie jest sekta, tylko mały gang, który w końcu będzie rozwalony przez innych? Sama nie wiem jak mogę to nazwać. Oni robią sobie grę z wszystkiego, a najbardziej aby ludzie cierpieli. Żywią się strachem, krwią i zabijaniem.
Dziwnie się czuję gdy o tym myślę. Jak to możliwe, że ludzie widzą w tym tylko śmierć. I nie tylko, oni robią wszystkie rzeczy by policja miejska miała jak najwięcej roboty. Maja sprawy zawalone rekami? A skąd wiem, moja najukochańsza przyjaciółka wie wszystko, a nie mam pojęcia skąd? Powiedziała, że powie jak będzie na to okazja. Oczywiście jej okazja będzie trwała sporo czasu. Jest ulubienica swojego ojca, zawsze ratuje ja gdy trzeba.
Dziwię się dlaczego chciała abym to ja została jej przyjaciółka, ma tyle wspaniałych przyjaciółek, niektóre z nich są sztucznymi lalami mającymi w głowie makijaż, fryzura, chłopcy. Tylko to. Szkoda, ze nie mogę być tam, gdzie ona miałabym ja na oku i ona mnie. Razem się wspierać… Westchnęłam. To cholernie trudne być sama w szkole.
Rodzina? Nie wspierają mnie, maja na swojej głowie inne sprawy. Sama nie wiem po co im chce pomóc, jak tylko po nich mam same siniaki, zadrapania. Oni nie potrafią się normalnie zachowywać. Teraz jedynie co mi do głowy przychodzi, to jedna rzecz. Moja rodzina powinna trafić do psychiatryka. Jest chora, może nawet nie da się jej wyleczyć?  A także patologia szerzy się wśród niektórych rodzin, nie odliczam w tym mojej.
Jestem nastolatką, mam szesnaście lat i chodzę do szkoły licealnej. Mam także krótkie różowe włosy sięgające do ramion, zawsze związane w małym kiteczku, który ledwie się trzymał. Grzywka opadała po obu stronach skroni zasłaniając od czasu do czasu oczy.  Nie mam żadnych wad, nie chwila, jeszcze raz. Mam wiele wad, a mniej zalet. Tak to lepiej brzmi. Jestem dziewczyną, która jest chamska w niektórych momentach, wybuchowa, uparta, stanowcza, i potrafiąca przyłożyć gdy się należy. A także uległa jeśli chodzi o pewne osoby jak moja przyjaciółka Setsuko, a także bracia wraz z matką. Zastanawiam się tylko po kim mam te wszystkie wady? Nikt z rodziny taki nie jest…
Mam dwóch braci.
Jeden w wieku dwudziestu pięciu lat, brązowe włosy, zawsze odpięta koszula odkrywająca jego mięśnia, dwa naszyjniki na szyi. Jeden w formie krzyża, drugi łezki. Raiton Haruno, mój najstarszy brat. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę jest przystojny. Jego najgorsza wadą są narkotyki i palenie zioła. Uwielbia to, to już stało się nałogiem.
Drugi brat ma dwadzieścia lat, srebrne włosy, często nie nosi koszuli, bo lubi się chwalić swoim umięśnionym i nagim torsem. Na szyi zawsze zawieszony nieśmiertelny, a na prawej dłoni dwie bransoletki z papieru. Dziewczyn ma od groma, ale jakoś go to nie interesuje. Woli siedzieć przed komputerem popijając od czasu do czasu winko bądź czysty spirytus. Nie uczy się w ogóle. Woli marnować się przed tym pieprzonym monitorem! Maniak komputerowy, a także  palący dwie paczki dziennie papierosów.
Moja matka. Negai Haruno. Różowe włosy sięgające poza ramiona. Usta lekko różowe, i małe. Często wymalowane czerwoną szminką. Oczy przepite i czerwone. Źrenice zawsze powiększone, wtedy już wiedziałam, że także brała zioła od brata. Chciała się bardziej uspokoić i być wyluzowana. Zawsze miała na sobie sukienkę, która niby mówiła o jej niewinności? T wszystko była kpina.
Dochodziłam do szkoły, w której musiałam się uczyć, bo matka wolała wydawać całkiem na coś innego niż dodawać co roku odrobinę pieniędzy bym mogła uczęszczać do lepszej szkoły. Wolała dbać o swój egoistyczny tyłem. Wiatr pobawił się delikatnie moimi włosami.
Weszłam do budynku wzdychając ciężko. Niektórzy popatrzeli na mnie. Nie interesowałam się nimi, ale usłyszałam ciche szepty nie na mój temat. To było po prostu wspaniałe, w końcu gadają o kimś a nie o mnie? Tak, mogłam się tego w końcu spodziewać.
-Sakura! - usłyszałam z tylu. Na szyi poczułam uścisk damskich dłoni. Obróciłam się szybko i spojrzałam na „oprawcę” tego czynu. Zdziwiłam się jej widokiem w tej szkole. Czarne oczy, długie włosy sięgające po z łopatki podpięte często u boku. Miała na sobie bluzkę trzymająca się na jednym ramieniu i spodnie. - Nie cieszysz się?
-Wybacz, zdziwiłaś mnie. Co tu robisz? - zapytałam patrząc na nią. Nie wiedziałam co mogę zrobić, ale cieszyłam się z powodu, że mogłam spokojnie się zachowywać. Ona mnie znała, a ci ludzie nie. Patrzeli na nas zdziwieni, chyba nie wierzyli własnym oczom to co zobaczyli.
-Jak to co? Nie widać? Przyszłam do szkoły.
-Tak, jasne - powiedziałam z kpina. - Mów na poważnie. Stało się cos? Przecież… - przerwała mi.
-Mówię poważnie. Przeniosłam się do ciebie do szkoły, choć tatko nie był zadowolony z mojej decyzji, ale przebłagałam go na parę miesięcy by wiedział ze tu tez będę się uczyć. - zaśmiała się cicho patrząc na mnie - I jestem z Tobą w klasie. - uśmiechnęłam się delikatnie. Chłopacy na nią patrzeli, jakoś się tym nie przejmowałam.
-Wiesz, że zrobiłaś błąd. Tam, gdzie byłaś było po prostu lepiej. Lepsze wymogi, standard.
-Wiem, ale chcę z przyjaciółką chodzić. A tak przy okazji twój poziom jest o wiele wyższy spokojnie mogłabyś się tam dostać, bez względu na koszty. Może mój tatko pokryje? Co sądzisz? Możemy tam oby dwie pójść. - zaśmiała się cicho. Patrzałam na nią. Gdyby to było możliwe od razu bym poszła, ale moja kochana mateczka nie da takiej sumy pieniędzy. Chwila.. Ona nawet nie ma, a nie chce zadłużać się u jej ojca.
-Nie, dziękuje. Moja matka by ześwirowana widząc, gdzie chodzę. A jeszcze miałabym się zadłużyć u twojego ojca? Nie ma mowy. Wolę żyć swobodnie. - uśmiechnęłam się delikatnie do niej. Nie rozumiałam dlaczego ludzie tak się patrzeli na nią i mnie? Ach tak, ja taka kujonka trzyma się z taką seksowną kobietą? Cóż, tak już czasem bywa. Czasami przyjaciół poznaje się w dziwnych okolicznościach. Kroczyliśmy razem do klasy. Cieszyłam się, ze będzie ze mną, ale nie musiała tego robić poradziłabym sobie. Pamiętam kiedyś jak było mówione, że pójdę do tamtej szkoły, a teraz co z tego wyszło? Nici. Ojciec nie wie, gdzie chodzę do szkoły. Zawsze podtrzymywałam jego wole mówiąc, ze do tej najlepszej a jego życzenie.
Właśnie. Ojciec… On za bardzo mną chyba się nie interesuje. W jego oczku są tylko bracia, mnie traktuje zimno tak jakbym nie istniała na świecie. A jego oczy są złociste, nie wyrażające niczego do mojej osoby. Traktuje mnie zimno bez jakiegokolwiek szacunku. Nie uderzył nigdy, ale bałam się, że w najbliższym czasie to nastąpi. Jego ciemno fioletowe włosy ułożone w nieładzie nadawały uroku jego osobie. W tym wieku nawet nastolatki na niego leciały. Pamiętam to, matka się wkurzała, a on do niej mówił: żadnej nie pokocham jak ciebie. To mnie cieszyło, ale oni mają słaby organizm. Moja matka i dwóch braci wpadają w dno, z którego się nie wyplątają.
Weszłyśmy do klasy i usiadłam na swoim miejscu, ona kolo mnie. Zawsze siedziałam sama, wiec nie robiło mi to różnicy.
-Co zamierzasz robić po szkole? - zapytała mnie. Popatrzałam na nią z inspiracja.
-Czemu pytasz? Zamierzasz coś? - zapytałam delikatnie.
-Właściwie, zastanawiałam się czy może nie chciałabyś do mnie wpaść? - mina mi zrzedła. Pamiętam ostatnie spotkanie u niej w domu, prawie nie skończyło się bójką z jej bliźniakiem, który nie polubił mnie za bardzo. Widziałam w jego oczach nienawiść względem mnie. Moglibyśmy się pozabijać…?
-Setsuko pamiętasz jak to się ostatnio skończyło? - zapytałam. Ona dotknęła palcem dolnej wargi, uniosła głowę do góry zastanawiając się najwidoczniej. Zaśmiała się cicho myśląc widocznie o prawie naszej bójce.
-To przecież nic strasznego. Masz temperament, wiec nawet mój ojciec by to zrozumiał. Buntował Cię, więc prawy sierpowy konieczny był. - zaśmiała się. Tak, w bójkach byłam czasami najlepsza. Zastanawiałam się czemu jestem taka zepsuta skoro żaden z moich rodziców taki nie jest. Wiedziałabym przecież, ojciec spokojny… matka? No może po niej, ale ona jest tylko taka jak wypije alkohol. Czyli taka jest naprawdę…? - Podobało mi się wtedy, gdy następnego ranka braciszek z limem. A wszyscy: co ci się stało? Tylko starszy siedział gapiąc się w krajobraz za oknem. Zawsze jest taki nieobecny.. gdybyś zobaczyła…
-Stop przyjaciółeczko, nie chce wiedzieć nic o twoich braciach. Wiesz o tym.. Nie chce znać imion. - uśmiechnęliśmy się do siebie. Miałam głęboka nadzieję, ze ten temat został zakończony na dobre i nigdy tego nie naruszymy.
-Czyli do mnie nie wpadniesz?
-Nie. - powiedziałam wzdychając - gdyby u ciebie nikogo nie było to ok. Nie chce po prostu znów zacząć bijatyki. A wiesz, że potrafię to zrobić. - znów westchnęłam. Nie wiem dlaczego, ale cieszyłam się, że mi proponuje takie małe spotkania w cztery oczy. - Czy wy się czasami przeprowadziliście?
-Tak. - zaczęła - Dlatego chciałam, abyś przyszła. Zobaczyłabyś wszystko po kolei.
-Dziękuje ci, ale naprawdę nie. - uśmiechnęłam się delikatnie - A tak ogólnie wydaje mi się, że dzisiaj czeka mnie niespodzianka w domu. Oj boje się tego. Znów matka napita, brat naćpany, a ten drugi na pewno przy komputerze. Ciężkie jest życie - mówiłam do niej. Uchwyciła mnie za ramię i przytuliła do siebie bym mogła jej się wyżalić.
-Powiedz Mu.
-Mu? Czyli komu? - zapytałam, dopiero teraz zrozumiałam - Nie ma mowy. Nie powiem ojcu o całej sytuacji, wiesz co wtedy się stanie? Matko, wole o tym nie myśleć. On by mnie nie posłuchał. Żona i chłopacy są jego oczkami w głowie. Mnie traktuje zimno - powiedziałam do niej cicho by nikt nie usłyszał. Oderwała się ode mnie.
-Jesteś tego pewna?
-Jak najbardziej. Zachowuje się całkiem inaczej gdy jesteśmy sami, wiec zawsze wole od nich odejść by atmosfera się nie zmieniała. Mój ojciec wręcz mnie nienawidzi i z tego powodu wolę z nim za długo nie przebywać. Dawno go w domu nie było.. - powiedziałam ostatnie zdanie do siebie.
-Na pewno przyjedzie - odpowiedziała brunetka
-Tak, na pewno. Miejmy taką nadzieję. Nie chce by cokolwiek mu się stało. Choć jest taki zimny to jednak mój ojciec. Rodziny się nie wybiera, tak jak rodziców. - powiedziałam do niej.
-Tak to prawda. Powinnaś raczej być zadowolona z ojca, ciężko na was pracuje.
-Wiem jestem zadowolona. - powiedziałam pewnie z uśmiechem. Byłam pewna cały czas, że ciężko pracuje aby zarobić na nas grube pieniądze, ale matka wyrzuca je w błoto na alkohol, brat się zadłuża bo matka wydaje na alkohol, a gdyby tak nie było to brat by wydawał na trawkę i heroinę czy też kokę.?
Do pomieszczenia wszedł nauczyciel, i spojrzał od razu na moją przyjaciółkę, która siedziała cicho. Nie chciało widocznie jej się odzywać.
-Pani to Setsuko Uchiha?
-Tak proszę pana.
-Witamy w klasie. - wszyscy na nią patrzeli. Dziwili się, ze ona zaczyna tu chodzić? Co za głupki. To jej chyba sprawa, choć powinna chodzić do elity to przeniosła się ze względu na mnie. Lecz tylko na parę miesięcy..!  Rozpoczęła się lekcja. Jakoś na nic nie miałam siły, tylko myślałam o ojcu, który pracuje w Stanach Zjednoczonych jako zarządca, zarabia sporo pieniędzy. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jest tak daleko i kiedy wróci. Zawsze to ja się zamartwiałam, nie bracia. Matce było dobrze, bo dostanie swoje pieniądze, które jak najszybciej przepija. Kolejne lekcje się dłużyły nieubłaganie. Patrzałam na pogodę, która w ogóle się nie zmieniła.
Ostatni miał być wychowanie fizyczne, ale nie chciało mi się na niego iść. Chyba powinnam dobrze się zastanowić nad wszystkim. Jestem piątkową uczennicą, a także czasami i szóstkową. Sama nie miałam pojęcia, co mam zrobić. Oby dwie szliśmy do szatni. Czuję, ze zaraz coś się stanie i nie będzie to miłe doznanie.
-Landrynko. - usłyszałam z tyłu. Obróciłam się była to czerwono włosa dziewczyna ze swoja wierną świtą.   Nie mogłam uwierzyć, ze jeszcze tego by brakowało, aby zaczęła się bójka.
-Nie mam dzisiaj czasu na twoje zagrania. Daj mi spokój, chociaż jeden dzień - przyjaciółka na mnie spojrzała. Karin mnie odepchnęła i stanęła twarzą w twarz z brunetką. Nie wiedziałam co powiedzieć. Wpatrywałam się w nią dokładnie. Była nią zainteresowana? Ciekawe.
-Ty jesteś Setsuko Uchiha? - zapytała. Kiwnęła jedynie głowa - Słuchaj mam takie pytanie. Czy twój brat jest zajęty? Chodzi mi czy jest w związku?
-A co ja jestem? Nie interesuje się braćmi. Idź do niego i się zapytaj. Nie odpowiadam za niego. - odepchnęła ja w bok i do mnie podeszła. Miała też czasami odzywki, na co inni się denerwowali. Chwyciła mnie i pociągnęła w stronę wyjścia. W złą stronę szłyśmy, ale to nic. Poczułam na drugiej ręce uchwyt i uderzenie, upadłam z hukiem. Co ja zrobiłam tym razem do jasnej cholery? Podniosłam się na równe nogi, a torbę rzuciłam w bok.
Czerwona się na mnie rzuciła. Ominęłam jej atak i uderzyłam ją w brzuch kolanem. Upadła. Wstała. Dostałam w policzek i brzuch. Upadłam na jedno kolano. Jej przyjaciółki mnie zaatakowały. Dostałam w kostkę, piszczel u nogi, i w twarz, a raczej oko. Trzymałam się prawego oka. Strasznie bolało. Wstałam i zmroziłam ich spojrzeniem. Uderzyłam jedną, druga pociągnęłam za włosy i upadła uderzając o krzesło głową. Następna rzuciła się na mnie od tyłu. Uderzyłam nią mocno o ścianę. Puściła mnie i zjechała po niej. Setsuko śmiała się z tego całego zdarzenia. Znała mnie i mój charakter. Jeśli na czymś postanie to koniec.
-Sakura… - usłyszałam głos dyrektorki. Obróciłam się i spojrzałam na nią. Oczy wyrażały wściekłość względem mnie. - Setsuko. - dopowiedziała dalej - Do mojego gabinetu.
-Pani dyrektor, ale to nie jej wina. Niech pani poczeka. - chwyciłam torbę i podbiegłam do niej. Zatrzymałam ja wybiegając przed nią. - Niech pani jej nie wini, po prostu szła ze mną. A po pierwsze to Karin zaczęła. Ona zawsze zaczyna, ale pani tylko widzi mnie.
-Do gabinetu, oby dwie. - powiedziała do nas. Ominęła mnie i weszła do swojego gabinetu. Czy zawsze musze mieć takie ciężkie życie? W szkole jest jak w domu. Cały ten terror, choć jestem naprawdę trudnym dzieckiem w niektórych sprawach. Weszliśmy do niej, jeszcze zauważyłam jak Karin z pozostałymi się podnosi. Zmierzyłam je srogim wzrokiem. Weszłam do gabinetu dyrektorki zamykając za sobą drzwi. usiadłam blisko mojej przyjaciółki. Wykręcała do kogoś telefon  na pewno do mojej matki. Nikt nie odbierał. Próbowała parę razy, już wiedziałam, że matka wyszła, lub nie chciało jej się podchodzić.
-Czy twoja mama jest w domu?  Zapytała
-Nie wiem, może gdzieś wyszła. - powiedziałam z uśmiechem lekkim. Przy niej byłam grzeczna. Nie grałam takiej, byłam taka naprawdę. Ona o tym wiedziała, tylko znała mój temperament względem niektórych.
-Dobrze. Pan Uchiha za chwilę tu będzie. - powiedziała blondynka o bursztynowych oczach. To mnie jakoś nie ucieszyło, gdyż bałam się, ze jej ojciec źle zareaguje. Ona uśmiechnęła się jedynie do mnie przyjaźnie. - Sakura, powiedz mi czy ty zawsze musisz im tak przyłożyć?
-Pani dyrektor, ależ to nie moja wina, ze one zaczynają. - mówiła cos dalej, ale nie słuchałam. Moja przyjaciółka cicho się zaśmiała widząc widocznie moja minę w zamyśleniach błądzącą. Nie mogłam zrozumieć, co takiego robie źle? Po kim mam cała upartość względem ludzi i samej siebie? Nikt z mojej rodziny tego nie ma. Klamka cicho zaskrzypiała i drzwi się otworzyły, w nich stanął mężczyzna. Nie wiedziałam go dokładnie.
-Wyjdź proszę - zwróciła się do mnie. Wstałam wolno znudzona całą sytuacją. Często lądowałam u niej, za bójki, cięte odzywki do nauczycieli i inne głupie rzeczy. Dobrze, ze mnie nie zawiesiła od tego czasu. Westchnęłam mijając mężczyznę. Zamknęłam drzwi i usiadłam na ławce patrząc na przeciwległą ścianę.
-Patrzcie, patrzcie kogo ja widzę. Znów? Ty się chyba niczego nie nauczysz, co? - zapytał chłopak o pomarańczowych oczach, jego ciemne włosy opadały na oczy, i podkreślały jego rysy twarzy. Nie był za przystojny. - Nie dziwie się, że żadnej przyjaciółki w szkole nie masz. - zaśmiał się. Prychnęłam głośno pomijając jego cięte odzywki. Zawsze ich mijałam bez względu co powiem. Zauważyłam, ze z nim jest jeszcze dwóch kolesi ze starszych klas. Jeden z nich mnie pociągnął, wypuściłam plecak, i ściskał mnie mocno za przed ramiona.
-Puść mnie. - powiedziałam do niego z jękiem. Zamiast tego ścisnął mocniej. Nie wytrzymałam uderzyłam kolanem w jego krocze. Upadł na podłogę łapiąc się w swoje intymne miejsce masując. Jeden z nich złapał mnie w pasie próbując przewrócić. Uderzyłam go parę razy z łokcia w żebro, usłyszałam ciche gruchnięcie. O cholera! No to po mnie, złamałam mu żebro? To na pewno będzie źle. Następny chciał mnie chwycić, ale obróciłam się i uderzyłam z całej siły w twarz mężczyzny łamiąc mu nos? Za bardzo tryska mną energia.
Dopiero teraz zauważyłam, że przy drzwiach stoi dyrektorka, ojciec Setsuko, i ona. Patrzała na mnie z uśmiechem, jej ojciec miał zimny wyraz twarzy, a dyrektorka była zdenerwowana.
-Sakura… - powiedziała zła.
-To nie moja wina. On zaczął - wskazałam na mężczyznę trzymającego się za żebro. - No tak zawsze ja obrywał. Jestem najgorsza ze wszystkich. - westchnęłam - Chodzę tu bo musze, tak bym chodziła do tamtej cholernej szkoły, gdyby nie mój ojciec.
-Pana Haruno tutaj nie ma, w mieście, pogódź się z tym. Twoja matka zapisała ciebie tutaj. Nigdzie indziej. - przeszłam koło nich. Wzięłam plecak zarzucając na ramię i pobiegłam w stronę wyjścia. Nie chciałam ich widzieć. Nikogo. To naprawdę było dręczące, a jeszcze czeka mnie „robota” w domu z braćmi i matką.





Stał i wpatrywał się ze swoją córka w wejściowe drzwi, gdzie zniknęła różowo włosa. Nie przypuszczał, ze jest taka agresywna w sprawach, które ją dotyczyły. Setsuko nigdy o tym nie mówiła jaka jest i z kim się zadaje lub zadawała. Lecz znał bardzo dobrze ten charakter, mógł poznać go z daleka. Dawno temu, gdy odnalazł taką mała zgubę. To było coś, agresja i determinacja. U niej widział to samo! Identyko…
-Przepraszam panie Uchiha za nią, on ma swoje wybryki. - powiedziała blondynka z lekkim zażenowaniem. Setsuko usiadła sobie na ławce czekając na ojca, aż skończy swoją rozmowę z dyrektorką. Weszli z powrotem do gabinetu.
-O co chodzi z Sakury ojcem? - zapytał blondynkę.
-Szczerze Sakura miała chodzić do szkoły elitarnej. - powiedziała z westchnieniem - Były pewne komplikacje, i matka zapisała ja tutaj. Dzięki jej matce i braciom trafiła tutaj, a nie do tamtej. Trudno to pojąć dlaczego, Sakura jest trudnym dzieckiem do zrozumienia.
-Nie ona jedyna - powiedział mężczyzna - Niech pani zrozumie młodzież są w czasie dojrzewania muszą na czymś się wyżyć. Czasami są buntownikami i mają za dużo energii co powoduje tez bójki. Trzeba się do tego przyzwyczaić.
-Ma pan rację. Dziękuję, że pan przybył, na pewno miał Pan dużo pracy za co przepraszam. - wstała. Mężczyzna także. Pożegnał się i wyszedł z pomieszczenia zamykając drzwi za sobą. Westchnął i spojrzał czarnymi oczami na swoją córkę, która uśmiechnęła się promiennie. Razem wyszli z budynku jak najszybciej.
-To jest twoja przyjaciółka dla której się przeniosłaś? - zapytał swojego „aniołka”
-Tak. Chce aby przestała uczestniczyć w bójkach. Choć sądzę, że to się nie uda.
-Hm.. - wymruczał - Wiesz przecież, że.. - nie dokończył, bo kobieta weszła mu w słowo.
-Tak ojcze, wiem. Tylko, że ona jest dla mnie ważna. Traktuje ja jak siostrę. Ona jako jedyna rozumie moje problemy, rozterki, tęsknoty. Potrafi słuchać, a tych dwóch gburów nie. - brązowo włosy mężczyzna zaśmiał się cicho słuchając swojej córki.
-Nie rozumiem jednej sprawy.
-Jakiej?
-Jeśli miała chodzić do tej samej szkoły co twoi bracia i ty, to dlaczego nie chodziła? Co było tego powodem? - pytał. Stanęli przy ciemnym MAFF Porsche Muron Cayenne. Dziewczyna otworzyła drzwi wrzucając swoją torbę na tylne siedzenie.
-Narkotyki i alkohol.
-Słucham? - zapytał
-Alkohol i narkotyki. Jej matka i bracia nie słuchają jej, a ona ma przez to same problemy. Ojciec jest w Stanach pracując, aby mieli jak najlepiej. A ona się martwi o wszystko. Zawsze mówiła, ze jej ojciec patrzy na nią zimno. Jest dla niego nic nie warta. Myli się, czuję to. - powiedziała brunetka. Wsiedli do samochodu zamykając drzwi. - Chciałam, aby od ciebie pożyczyła pieniądze na szkołę, ale powiedziała, że zadłużać się u nikogo nie będzie.
-Widzę, ze naprawdę ci na niej zależy.
-Bardzo. - wyksztusiła z swoich ust.
-Dlaczego jej do nas nie zaprosiłaś?
-Zapraszałam, ale odmówiła. Nie chciała znów się pobić z Sasuke. - zaśmiała się cicho przypominając sobie całe zajście parę miesięcy temu. To dla niej było wspaniałe patrzeć jak jej brat jest poniżony przez przyjaciółkę. Kłóciła z nim się często, więc wolała trzymać stronę Sakury. Zatrzymali się przy szkole dla elity. Sasuke wszedł do środka żegnając się z przyjaciółmi.
-Siostrunia już jesteś? Jak tam Szkoła dla mięczaków? - zaśmiał się. Przekręciła oczami. Nie chciała go słuchać. Miała go po prostu dosyć w niektórych sprawach. - a w szczególności jak twoja Sakurcia? Nadal jest taką mała i niewinna?
-Stul pysk! - warknęła na niego. Ojciec w ogóle się nie odzywał - Przypominam ci, że prawie złamała ci nos ty padalcu.
-Oj widać jak się kochacie. - zaśmiał się lekko ojciec. Dalej nie słuchał ich wyrzutów względem Jego, brata, Sakury i wzajemności względem siebie. Skoncentrował się na drodze, aby nie zrobić żadnego wypadku, nie miał zamiaru ich jeszcze tracić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz