niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział ósmy



Stał na dachu opierając się rękami, dłonie splatane ze sobą. Długie włosy delikatnie falowały zgodnie z wiatrem. Na jego twarzy nie wystąpił żaden uśmiech. Oczy, czarne, lecz zimne niczym ciemna otchłań bez dna, w których można by się zatopić nie odrywając od niego. Długie włosy przez wiatr powiewały. Miał na sobie ciemną fioletową koszulę, marynarkę. Rękawy były podwinięte, co każdy mógł dokładnie zobaczyć, a na lewym palcu pierścień, a na drugiej ręce dwie bransoletki. Na szyi wisiał naszyjnik z owalnymi kółeczkami. Czarne spodnie wisiały mu na biodrach, a pasek jeszcze bardziej ozdabiał.
Odgarnął grzywkę z oczu patrząc na jeden z budynków. Już niedługo wszystko skończy i będzie mógł tam pójść, przywitać się. Choć miał dzisiaj inne plany, ale zawsze mogą się zmienić. Na ustach powstał grymas niezadowolenia jak sobie przypomni o swojej kuzynce, która ma przyjechać za dwa dni.
Jest ładna, ale strasznie napalona na Niego. Nie miał pojęcia, ze Ona mogła Go inaczej pokochać. Popełniał błędy w młodości, ale oduczył się tego. Jeśli się dowie o tym, że ktoś mu się spodobał zacznie Ją terroryzować, a tego nie chciał. Miał może inny gust, ale nie preferował kazirodztwa! To dla niego było obrzydliwe. Zauważył wiśniowy samochód Maserati Grancabrio Sport zajeżdżający na parking szkolny. Znał to auto, ci dwoje się nigdy nie lubili, choć On był starszy chciałby Go zabić, aby nie żył. Zabraniali mu, co Go strasznie wkurzało.
Zauważył jego twarz, zacisnął dłonie coraz mocniej. Nie mógł uwierzyć, nie chciał nawet wiedzieć co ten dupek tu robi. Odwrócił się opierając tyłem o barierkę. Zaplótł ręce na torsie i delikatnie się uśmiechnął myśląc o uczynku jednej z kobiet, które spotkał na żałosnych praktykach. Była miła, ładna, z temperamentem… Dalej nic o niej nie wiedział. Zaproponował jej małe spotkanie, ale nawet Go nie słuchała. Nie był wkurzony, bo wiedział, że kobietę trapią pewne myśli. Znów uśmiechnął się do siebie.
-Co ty sobie wyobrażasz! - usłyszał dalej od siebie. Lecz stojąc na dachu, gdzie mógł spokojnie pomyśleć nad dziewczyną i swoim planie flirtowania padły na niczym. - Czy ty zawsze musisz tak robić? Uciekasz w to cholerne miejsce zamiast spędzać czas z dziewczynami, bądź…
-Deidara - zaczął brunet. - One mnie nie interesują, każda jest zbyt napalona co do mnie nie pasuje. Wiecie jaki jestem, przestrzegam pewnych reguł. Mówię to do waszej dwójki: dajcie mi spokój z jakimiś dziewczynami, które nie są warte mojej uwagi. Konan jest jedynie normalna z nich wszystkich. - powiedział pewnie. Odwrócił delikatnie głowę w bok. Wiatr mocno dmuchnął szarpiąc kaskady długich włosów. Dwóch z nich klepnęło go po ramionach. Pozostałą dwójka stała dalej.
-Nie zmuszamy Cię - powiedział srebrno włosy. - Ale to musisz zobaczyć - zaczęli Go ciągnąc.
-O matko. - wyjąknął czerwono włosy - Robicie to co chwilę? Jeśli ma zobaczyć dziewczynę to Wam przywali, wiecie o tym? - zatrzymali się. Długo włosy brunet odszedł do barierki, patrząc na dół gdzie przy wejściu zauważył mężczyznę i dziewczynę, której nie mógł dokładnie dostrzec. Podał jej pudełko i odszedł do swojego wozu odjeżdżając szybko.
-Dobra - powiedział Deidara - Może nie lubisz patrzeć na kobiety z tej szkoły, ale tą musisz. Jest nowa - westchnął zażenowany i znudzony całą sytuacją. - Nie wzdychaj do cholery! Ona naprawdę jest ładna! Może… - nie dokończył
-Nie.
-Czy ty wiesz co chciałem powiedzieć? - zapytał blondyn.
-Jasne. Może wreszcie to jedyna szansa byś znalazł sobie kobietę? - lazurowo oki westchnął. Wiedział co chce powiedzieć, a teraz nie miał żadnych argumentów. Brunet odwrócił się do nich, a w drzwiach zauważył niebiesko włosom, która uśmiechała się sama do siebie. Nie wiedział o co chodzi, ale to Go mało obchodziło.
-Posłuchaj, ona dostała furii i zaczęła nakładać Twojego brata, nie powiem z jakiego powodu. - zaśmiali się wszyscy. Nie mieli pojęcia, że się tak nienawidzą. A Sasuke zaczyna do różowo włosej cos czuć, choć wiele nie wiedzieli?!
-Deidara nie obchodzi mnie to. - powiedział zimnym tonem. Konan przy nich stanęła i chrząknęła. Odskoczyli dalej od niej. Zaśmiała się cicho. Patrzeli wściekli na nią, co było naprawdę komiczne.
-O czym gadacie? - zapytała
-Konan.. - powiedzieli razem do niej. - Mogłabyś tak nie podchodzić?
-Rozumiecie się idealnie. - powiedziała do nich.
-Ta… A teraz do rzeczy, choć zobaczysz jaka jest nowa. - powiedział. Konan wpatrywał się w nich. Zaśmiała się cicho przypominając sobie dziewczynę jak mówiła jej wszystko, jak na spowiedzi. Spojrzeli na nią dziwnie.
-Wybaczcie, przypomniała mi się nowa dziewczyna. Wychodziła z męskiej łazienki.
-Co!! - krzyknęli dwóch z nich.
-Wychodziła z męskiej łazienki parę chwil po was. Myślałam, że…
-Cholera - przeklęli głośno dwóch mężczyzn. Hidan i Deidara popatrzeli po sobie nie wiedząc co powiedzieć.
-Teraz to ona się ze mną nie umówi - żalił się siwo włosy. Nie mógł w to wierzyć, ze jego „dziewczyna” słyszała to co mówili. Jakoś to nie mogło przejść mu przez gardło. Odchodził do wyjścia, wraz ze wszystkimi. Teraz była pora na lunch. Brunet patrzał na nich, nie wyglądali najlepiej, jak za każdym razem.









Kroczyłam z przyjaciółką wolno przez korytarz w kieszeni trzymając czerwone podłużne pudełko, która miałam otworzyć przy jakimś chłopaku. Nie wiedziałam po co, ale dobra. To jest ojca sprawa. Dobrze, ze teraz będzie chwila odpoczynku. Jakoś nie chciało mi się już być w szkole, choć to nowa, ale nie chcę. Setsu zatrzymywała się jakiś czas rozmawiając z kimś, byłam dalej od niej, co mnie cieszyło, że nie musiałam z nikim rozmawiać. Dosyć, że usłyszałam komentarz na temat swoich piersiach. Oby wszyscy nie byli tacy zboczeni.
Spojrzałam przed siebie, gdzie otwierały się drzwi jak i zamykały. To musiała być stołówka. Tam wszyscy właśnie zajadali się różnymi smakołykami. Usłyszałam czyjś głos dobiegający z tamtego miejsca. Wtedy zauważyłam tych chłopaków i z tyłu szła z nimi Konan. Zauważyła mnie i uśmiechnęła się machając delikatnie dłonią w moją stronę. Powinnam sprecyzować to zajście. Nagle w tamtym pomieszczeniu stała się nagła cisza. Nie wiedziałam o co chodzi, po krótkiej chwili wszystko zaczęło od nowa grać i śpiewać.
W końcu ruszyliśmy po drodze zatrzymując się setki razu. Wkurzyłam się na nią i sama poszłam. Choć widocznie nie był to dobry pomysł. Wiedziałam, że mnie woła, ale nie zatrzymałam się. Szłam twardo przed siebie, czasami spoglądając w jedną i drugą stronę. Pchnęłam drzwi, które z hukiem się zamknęły. Ruszyłam przed siebie, chwyciłam tacę i jedna z kucharek podała mi jedzenie. Było dla mnie za cicho. Jeden stolik był wolny, do którego siadłam. Było mi tak dobrze, lecz naprzeciwko mnie usiadła blondynka wraz z koleżankami. Wszyscy na nas patrzeli, jeden stolik był w cieniu, ale nie zwróciłam na to uwagi.
-Słuchaj… - zaczęła. Wszyscy jakby nasłuchiwali, aby dowiedzieć się o czym rozmawialiśmy. Co za ironia losu..? - Nie podobasz mi się.
-Tobie nie musze. Jesteś dziewczyną.
-Nie o to mi chodziło. - warknęła na mnie - Ty mi się cała nie podobasz. Może walczyłaś z Sasuke, ale nie masz prawa Go niszczyć. On ma być taki jaki jest.
-Tak, oczywiście. Więcej Go nie tknę.
-Mam nadzieje. - powiedziała i wstał. Czy ja dobrze widzę? Dziewczyna naprawdę nie myśli! Przecież to był sarkazm. Mądra to ona naprawdę nie jest. Zaczęłam jeść lunch, w końcu do pomieszczenia weszła Setsu, i podeszła do innego stolika rozmawiając z kimś. Jakoś mnie to nie obchodziło. Chciałam wiedzieć co jest grane w tej zapchlonej szkole? Tu można walczyć, dyrektor jest tym bardzo zaciekawiony, a w dodatku każdy każdemu zagraża. Usłyszałam głosy walki, to mnie nie interesowało. Jadłam wolno, jakoś miałam dosyć wszystkiego.
Czułam na sobie czyjeś spojrzenie? Rozejrzałam się ale nikogo nie zauważyłam, to znaczy patrzeli na mnie niektórzy, ale to spojrzenie było całkiem inne. Jakbym już je kiedyś czuła. Moja wyobraźnia… Zaczęłam na powrót jeść.
-Sakura… - usłyszałam głos Setsu.
-Hm… - wymruczałam nie spoglądając na nią.
-Chcesz poznać mojego starszego brata?
-Nie za bardzo. Mam dosyć jednego Uchiha, to ten całkiem pierwszy będzie gorszy. Nie dziękuję. - powiedziałam i popiłam sokiem porzeczkowym. Nie chciałam żadnego Uchiha już spotkać, jakoś nie miałam do tego najmniejszych szans. A raczej nie chciałam widzieć żadnego na oczy, oprócz ich ojca, On przynajmniej był ustatkowany.
-Sakura, ale dlaczego? On nie jest zły. Naprawdę, nie są podobni do siebie. Mój starszy jest już ustatkowany.
-To mnie cieszy, ale nie chce. - zamilkła. Odeszła ode mnie jakby ktoś jej kazał. Usłyszałam czyjeś kroki wokół mojego stolika. Dziwnie się jakoś czułam. To spojrzenie się jeszcze bardziej nasiliło.
-Tak bardzo nienawidzisz dwóch Uchiha? - usłyszałam głos. Chciałam odwrócić głowę, ale mi nie pozwolił tylko chwycił dwoma rękami za policzki bym się nie odwracała. Jego dłoń była delikatna, za delikatna. Jego oddech drażnił szyję, kark i płatek ucha. Po prostu był za blisko. Serce zaczęło walić jak oszalałe od nagłego dotyku. Jego kciuki delikatnie ocierały o kość policzkową. Nie czułam jeszcze takiej przyjemności od nikogo. - Tylko odpowiedz. Najpierw chce znać odpowiedź, potem może mnie zobaczysz.
-Może? Czyli pewien nie jesteś?
-Prawda. - powiedział swoim głosem.
-Tak. Nienawidzę oby dwóch. - powiedziałam pewnie. Jestem może głupia z tym, ale sądziłam, że starszy z braci może być gorszy od młodszego. Jeszcze bardziej uparty i dziwny, taką miałam o nim opinię. Sama już nie wiedziałam co myśleć.
-Dlaczego? - chciałam odpowiedzieć - Co zrobił Ci starszy?
-Nic. Tylko po prostu… Chwila.. - powiedziałam sama do siebie. - Ty jesteś bratem Setsu? - zapytałam. Znów poczułam jego powabny oddech, by po chwili usłyszeć głos wydobywający z gardła.
-Nawet jeśli, to co? - zapytał. - Nie widzisz mnie, więc co będzie jak mnie zobaczysz? Nie wiesz jak wyglądam. Gdyby zawiązał ci oczy przez chwilę, nie odnalazłabyś swojego oprawcy.
-Nie bądź taki pewny siebie - powiedziałam do niego. Jego bransoletki obiły się o siebie wydając charakterystyczny dźwięk za każdym ruchem ręki..   Myślałam, że przestanie kciukami dotykać mojej kości policzkowej, ale nie, robił jeszcze większą przyjemność.
-W końcu ktoś musi.. - usłyszałam cichy śmiech do mojego ucha. - Choć jestem taki stary, to jestem ustatkowany. Nie skrzywdził bym Ciebie, a jeśli masz mnie za takiego tyrana jak Sasuke, to przykre. - nie wiedziałam co powiedzieć. Miałam mieszane uczucia względem Jego. W tej chwili wydawał się taki przybity, ale przed paroma chwilami pewny swoich słów. -Popatrz na mojego brata.
-Nawet nie wiem gdzie jest.
-Przed Tobą siedzi. Dwa stoliki dalej. - powiedział. Popatrzałam w tamtą stronę. Drgnęłam lekko, gdy zobaczyłam krótko włosego bruneta, który był wściekły. Jego oczy to mówiły. Nie tylko wściekły, ale także zazdrosny? Zaraz wyjdzie z siebie i mu przyłoży? Czy to mi się zdaje, czy nie? On jest zazdrosny o mnie? Nie rozumiem tego, On tylko mnie dotyka, dobrze, że jak na razie nie jest zboczony.. - Jak myślisz? Co nim kieruje?
-Złość, względem ciebie.
-Och… naprawdę? - zapytał. No nie wyglądało, by tym razem wszystko było kierowane w moją stronę. Tym razem było to do jego brata, ale nie wiedziałam o co chodzi. Mówiłam mu, ze mam swojego „chłopaka”. Powinien się odczepić skoro tak powiedziałam. Zauważyłam, że wielu ludzi wpatruje się w niego ze zdziwieniem? Czyżby był zimnym draniem?
-Mógłbyś mnie puścić? Już wiesz, a teraz idź.
-N I E. - powiedział to tak zachęcająco, że mnie oniemiało - Musimy dokończyć naszą rozmową.
-Dokończyć? My nawet się nie znamy, to nasza pierwsza rozmowa. - zaśmiał się do mojego ucha. Znałam ten śmiech i teraz to bardzo odczuwałam. Wcześniej, policjant. Tak to był jego głos, lub moja psychika jest na tyle zjechana by jego słyszeć. - Itachi?
-Tak? - zapytał. - Długo ci zajęło rozpoznanie mojego głosu. - zaśmiał się kolejny raz puszczając mnie. Obejrzałam się do tyłu. Uśmiechnął się delikatnie w moją stronę. Teraz był jeszcze bardziej przystojny. Jego fioletowa koszula podkreślała zarysy twarzy, miał marynarkę, rękawy podwinięte do łokci. Czarne spodnie z paskiem. Na prawej ręce dwie bransoletki, które zaświeciły w blasku światła, a na serdecznym palcu lewej dłoni pierścień. Łańcuch z owalnymi kółeczkami, w prawym uchu kolczyk tego samego koloru co reszta biżuterii. Usiadł przy mnie. Nie mogłam oderwać od niego spojrzenia. - Wiem, zdziwienie. Nie jestem podobny do brata z charakteru, a raczej On do mnie. - patrzał na mnie. Nie potrafiłam się odezwać. Było mi słabo, gdy myślałam o tym, że rozmawiałam  wcześniej ze starszym Uchiha. -Sakura, odezwij się.
-Ty.. - zaczęłam z wolna - Nie możliwe.
-Możliwe, możliwe. A teraz oddychaj, bo nie chce ciebie ratować z ziemi. - popatrzałam w jego oczy uśmiechając się. Usłyszałam cichy śmiech przyjaciółki, spojrzałam w jej stronę. Śmiała się w moją stronę machając ręka. Czyżby wiedziała? Chyba nie. Od razu by mnie o wszystko wypytywała. - jak się czujesz?
-Dobrze, dlaczego pytasz?
-Bo jesteś cała poharatana, a gdy byłaś nie przytomna i krwawiłaś nie było dobrze na ciebie patrzeć. - uśmiechnął się - a teraz wracając do sedna sprawy czy… - nie dokończył. Usłyszeliśmy trzask dłoni na blacie stołu, gdzie było moje jedzenie i sok. Szklanka upadła bijąc się, a sok rozlał się po blacie.
-On jest nim, prawda?! - pytał głośno. Itachi na niego spojrzał nic nie mówiąc. Wpatrywał się dokładnie w brata. Nie wiedziałam co mogę powiedzieć do niego, gdyż nie miałam pojęcia o czym On mówi - No mów! On jest twoim chłopakiem, o którym mówiłaś? - pytał. Wszyscy popatrzeli w naszą stronę. Chciałam się odezwać, ale spojrzał na brata i ponownie na mnie. - Taki dupek! On do ciebie nie pasuje - chciałam zaprzeczyć ale mi nie dawał - No tak, taka irytująca i nic nie warta dziewczyna warta jest takiego.. - patrzał na brata i westchnął - Wybacz bracie, ale wy do siebie nie pasujecie. - Itachi uśmiechnął się delikatnie. Na tali poczułam jego rękę. Zwinnym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Wpadłam w jego objęcia. Czy On to robi specjalnie?
-Zdaje mi się, że tak. - Sasuke odszedł wściekły. Czułam zapach bruneta, był przyciągający. Nie, nie mogłam od tak ulec temu wszystkiemu. To tylko zwykły mężczyzna, który mnie wplatał w jeszcze większe bagno. Byłam jakaś podejrzliwa ostatnio do mężczyzn, na pewno przez tamtą szkołę. Oderwałam się od jego torsu. Nie brał swojej ręki, więc sama ją oderwałam, aby już nie trzymał. Zrobił gniewną mnie.
-Co?
-Nic.
-Wpakowałeś mnie w gorsze bagno, chyba wiesz o tym? - zapytałam Go.
-Nie przesadzaj. - powiedział. - A teraz powiedz mi w końcu jak masz na nazwisko? Jeszcze się nie dowiedziałem, a  ty znasz już moje. - westchnęłam cicho. Wymacałam w spodniach wypukłe pudełko, które dostałam od ojca.
-Haruno… Sakura Haruno.
-Haruno? - zapytał. - Czy twój ojciec to Hidoi Haruno?
-Tak. - zauważyłam, że odpowiedź mu się nie podobała. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie odzywałam się. Wstałam z wolna. Chciałam już stąd odejść, za dużo spojrzeń jak na jeden raz. Nie miałam ochoty tu dłużej zostać. Mijałam wiele kobiet, które patrzały na mnie porozumiewawczo. Nie wiedziałam o co tak naprawdę chodzi, lecz nie za bardzo mnie to interesowało.
Idąc korytarzem niczym się nie przejmowałam. Miałam tylko nadzieję jak najszybciej wrócić do domu, aby odpocząć, choć czuję, że dzisiejszy dzień będzie tragiczny. Lecz to się tak naprawdę zobaczy co i jak. Muszę wziąć się w garść. Parę dziewczyn stanęło przede mną, widziałam je w stołówce.
-Ty jesteś ta nowa lala?
-Jeśli nawet, to co z tego? - zapytałam hardo.
-Nie podoba nam się twoje nastawienie a także twoja śliczna buźka. Trochę ją oszpecimy. - powiedziała wyciągając skalpel. Inne dziewczyny śmiały się, gdyż ona mogła mnie zabić bądź tak oszpecić, że zostanie ślad na całe moje życie. Nie mogłam na to pozwolić, teraz nabrałam ochotę do życia dzięki Itachiemu Uchiha.
-Za co chcesz mnie oszpecić? Nie znam cię. Wiec o co chodzi? - pytałam opanowanym głosem. Dziewczyny podały jej drugi skalpel. Ciekawe skąd tak naprawdę Go miała? No skąd? Nie miałam pojęcia, ale może jej krewny robi w szpitalu, bądź zamówiła na tamtą osobę. - Nie mam ochoty z Tobą walczyć. Mam ważniejsze sprawy. - chciałam odejść, ale stanęła na mojej drodze. Nie pozwalała odejść.  Dziwna kobieta. Westchnęłam ciężko. Wczoraj miałam problem z chłopakami z tamtej szkoły, a teraz taka kobieta mnie się przyczepiła.
-Nie ładnie trafiła. - powiedział jeden męski głos.
-Tak. - drugi głos. - Nikt jeszcze nie wyszedł z tego żywy. Ona Ją zabije. - westchnęłam lekko jakby mnie to nie interesowało.  Dziewczyna uśmiechała się kpiąco gdyby to była dla niej satysfakcja. Ta Szkoła jest całkiem inna. Tu można się zabijać, robić wszystko. To zacznę też robić co zechcę. Nie jestem słaba, czyż nie ojcze? Przez twoje ignorowanie stałam się w ten sposób silniejsza. Uśmiechnęłam się delikatnie.
Dziewczyna ruszyła na mnie i machnęła nożem chirurgicznym. Minęłam go. Nie mogłam dać się pociąć tej kobiecie, jak bym wyglądała w oczach ojca. Zauważyłam trzech mężczyzn, nigdzie nie było bruneta. Całe szczęście. Znów minęłam. Następnym razem zraniła mnie w ramię, ale nawet nie pisnęłam. Spojrzałam na ranę i na nią. Przymknęłam delikatnie powieki. Nie dam się szatkować jakiejś idiotce!
Szłam w jej stronę. Zamachnęła się. Złapałam jej nadgarstek. Uderzyłam pięścią w brzuch i rzuciłam ją na szklany regał, który się rozwalił na małe części. Opadała. Chwyciłam skalpel i rzuciłam w jej dłoń. Zawyła głośno, gdyż przebił jej nadgarstek. Popatrzałam na Jej koleżanki, które oddaliły się o parę kroków.
-Suka! - warknęła tamta. Wywróciłam oczami. Nie ruszyłam się z miejsca. Wszyscy patrzeli zdziwieni na moje dzieło. Nie wiem kim była dziewczyna, ale widocznie wiele ludzi ucierpiało z Jej powodu.
-Mówią, ze nie wyjdę z tego żywa. Szybciej ty byś zginęła. Choć, ja nie używam broni… - powiedziałam pewnie. Kątem oka dostrzegłam dyrektora, który nadchodził. Widocznie usłyszał huk tłuczącego się szkła. Czyżbym miała jakieś kłopoty? Oby nie, mój ojciec byłby załamany.
-Zabije Cię.
-Proszę bardzo. - powiedziałam do niej. Jakoś mogła próbować, ale musiałam być w takim razie czujna. Rudo włosy stanął na przeciwko nas, choć jej dłoń wisiała. Wyjęła skalpel. Z rany ciekła duża ilość krwi, która rozbijała się na kafelkach. Dyrektor spoglądał na mnie i na nią.
-Kto miał broń? - wszystkie trzy dziewczyny pokazały na mnie. Zaśmiałam się jak idiotka.
-To chodźmy, bo nie chce mi się kłócić. - szłam razem z nauczycielem, który widocznie był zadowolony. Lekko uśmiechał się. Obróciłam się do tyłu. Dziewczyna uśmiechała się do mnie szatańsko. Wzruszyłam ramionami nie myśląc o tym. Na naszej drodze stał Itachi opierając się o ścianę. Spojrzał na mnie. Nasze oczy się spotkały. Na wargach zauważyłam nikły uśmiech. Co miał znaczyć? Może był z tego zadowolony co zrobiłam? Nie, to na pewno nie było to. Mam taką nadzieję. 

 ~*~

Przepraszam, że musieliście tyle czekać,a le nie miałam za bardzo czasu. A w szczególności nie miałam weny. Myślę, ze wybaczycie i spodobał się cały rozdział. Następny nie wiem kiedy się pojawi.