sobota, 14 lipca 2012

Rozdział Szósty


Stałam przed lustrem w łazience czesąc swoje różowe krótkie włosy, w które wpięłam małe dwie spinki. Wpatrywałam się dokładnie w siebie z lekkim uśmiechem. Moja twarz byłą cała poharatana, zadrapania były związane z bijatyką, bądź innymi rzeczami. Siniaki pod jednym okiem z licznymi ranami wewnętrznymi. Próbowałam to zamaskować, ale było do niczego. Nie potrafiłam, jedynie mogłam modlić się o cud, że nic się nie stanie.
Westchnęłam cicho myśląc, że właśnie dzisiaj zostaje przeniesiona do szkoły dla elity. To było takie, takie dziwne. Moje marzenie ma zostać spełnione? Czuję, że to nie koniec niespodzianek na dzisiaj, czekają mnie jeszcze gorsze chwile. Teraz to są szczęśliwe, ale w przyszłości będzie jeszcze gorzej. Może mam złe przeczucia, ale wiem, że stanie się o wiele gorsza rzecz. Odgarnęłam do tyłu włosy patrząc na swoja bliznę, która kiedyś zrobiła mi matka wraz z bratem w dzieciństwie. Zawsze zakrywałam włosami bliznę, była widoczna jak ktoś się dobrze przyjrzy, lecz nikomu nie dawałam tej satysfakcji. Dotknęłam blizny i przejechałam po niej opuszki czując wypuklenie.
Ubrałam na siebie ciemną bieliznę, bluzkę, która w połowie była z materiału a na dół w cieniutka krateczkę odsłaniającą lekko brzuch. Na nogi nałożyłam jeansy rurki z małymi dziurami u boku i w dole a także z tyłu na udach. Do tego włożyłam buty na obcasie zakrywające moje palce.
Wzięłam bluzę z kapturem. Dzisiejsza pogoda nie wróżyła nic dobrego. Niebo zaczynało się chmurzyć, co mówiło o nie najlepszej pogodzie. U bioder delikatnie zawiązałam ciemną bluzę. Dotknęłam biodra, gdzie miałam zszyte  i zaklejone specjalnym plastrem. Jak lekko dotykałam nic nie bolało jedynie złe mrowienie.
Wyszłam z łazienki, i zobaczyłam ojca przy ladzie kuchennej, który popijał kawę czytając dzisiejszą gazetę?  Zrobiłam sobie kanapki i herbatę. Dyskretnie z półki wzięłam lek przeciwbólowy i połknęłam go. Zjadłam jak najszybciej nie odzywając się w ogóle. Czasami czułam na sobie jego zimne spojrzenie. Powinnam zastanowić się dokładnie czy warto iść w miejsce, gdzie będzie ten dupek? Nienawidzę Go, a tę parszywą twarz będę widział codziennie? To przyprawia mnie o zawód. Jak to możliwe, że razem będziemy chodzili do tej samej szkoły?! Jeśli dzisiaj mnie zaczepi, to mu wjebie i to porządnie. Nie będę na siebie zwracała uwagi, wolę aby on zdechł.
Zjadłam do końca kanapki i wypiłam herbatę. Z szafki wzięłam gumę do żucia. Westchnęłam cichutko. Zauważyłam, że ojciec się podnosi. Obrócił się do mnie bez jakiegokolwiek uśmiechu. Dupek… ja mu kiedyś pokarzę, będę lepsza od niego.
-Idziemy - powiedział i odszedł. Zacisnęłam dłoń w pięść, gdy wyszedł rzuciłam wazonem w ścianę. Zaczęłam nie panować nad swoimi emocjami, które brały górę nade mną. Sama nie wiedziałam czy to dobry pomysł aby w ogóle z nim jechać? Cóż, musiałam. Wyszłam z pomieszczenia i usłyszałam dzwonek wiadomości w komórce. Spojrzałam na treść.

Pośpiesz się.!
Setsu.

Zawsze była zniecierpliwiona. Weszłam do samochodu zamykając za sobą drzwi, a także zapinając szybko pasy. Odjechał wolno? Co jest grane? Czy mu odwaliło w tej chwili? Nigdy tak nie jeździł. Nie mój ojczulek. Jechał wolno, więc nic nie mówiłam. W ogóle się nie odzywałam by siebie nie narażać na jego gniew? Choć musiał być o czymś zamyślony. Wpatrywałam się w ludzi, którzy kroczyli wolno z nudzeniem przed siebie. Nie mają energii, co za idioci. Trzeba mieć choć trochę inspiracji do życia.
Zatrzymaliśmy się przed moją starą szkołą. Założyłam ręce na piersi, z zamiarem powiedzenia mu, że nie idę. Nawet na mnie nie spojrzał. Tylko obszedł w kółko i odszedł do szkoły? Co z nim dzisiaj nie tak? To nie mój ojciec, zawsze chciał bym z nim chodziła wszędzie. Raczej do szkół, bo On nie lubił. Nie wiedziałam czemu. Moje myśli zaczęły błądzić wokół Hidoi. On naprawdę dzisiaj jest inny, czyżby o czymś konkretnym myślał? Już sama nie wiem co mu czasami krąży po głowie? Staje się bardziej tajemniczy niż zawsze.
Zauważyłam Go jak idzie z powrotem? Co za idiotyzm. Szybko to załatwił bez zwątpienia. Młodzież Go mijała nawet nie kłaniając się, no tak nie znali Go, jedyna moja matkę, która była nałogową narkomanką i alkoholiczką. Wsiadł do pojazdu i rzucił na moje nogi papiery.
-Wyjmij tylko twoje dyplomy i inne rzeczy związane z konkursami. To im nie będzie potrzebne. - powiedział. Zrobiłam jak chciał. Było tego dosyć sporo, byłam może nie grzeczną dziewczynką, ale uczyłam się przez wiele nocy, aby to wykuć. - Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. - nacisnął mocno gaz i odjechaliśmy z piskiem opon, aż było czuć swąd palącej się gumy. Wiedziałam, że teraz sobie wszystko pomyślał, i na pewno coś zrobi, choć nie wiem jeszcze co.  Szybko wjechał na teren drugiej szkoły parkując. Wszyscy na to zajście patrzeli jakby nigdy takiego czegoś nie widzieli. -Chodź. - powiedział i wyszedł. Odpięłam pasy i wyszłam z pojazdu.
Wszyscy zebrani na parkingu przyglądali się mojemu ojcu z zdziwieniem i kłaniali się? Co jest? Ach tak, chodził tutaj. Nie dziwię się wtedy, że jest tutaj popularny wśród młodzieży. Popatrzałam na Jego plecy. Mijałam wiele osób, którzy na mnie nie popatrzeli, choć gdy dopiero ich minęłam zaszczycili mnie spojrzeniem. Weszliśmy do pomieszczenia przez szklane drzwi. Mijałam wszystkich, lecz tym razem także zaczęli na mnie patrzeć.
Zatrzymaliśmy się przed jednym pomieszczeniu i mój ojciec wszedł do środka biorąc ode mnie papiery. Oparłam się o ścianę wzdychając. Jakoś nie czułam się tutaj dobrze, nie byłam do tego przyzwyczajona. Do tej atmosfery, która panuje wokół mnie. Przymknęłam powieki myśląc nad wszystkim. Słyszałam szmery wydobywane z gabinetu, jakoś nie byłam tym zachwycona. Odeszłam w głąb korytarza. Chciałam trochę zwiedzić szkołę, może coś ciekawego będzie. Były jedne schody, który były przedzielone z napisem zakaz wstępu. Nie miałam nawet ochoty tam wchodzić. Niektóre sale były pootwierane, stanęłam przy jednym z szklanych gablot. Wpatrywałam się we wszystko po kolei.
W ramce było zdjęcie jakiejś grupy, a w niej był mój tatko? Tak wyglądał ładnie i był przystojny. Uśmiechał się nawet, co mi nie było na rękę. Jedynie co bym chciała zobaczyć jak do mnie posyła choćby delikatny uśmiech, ale kurde jeden raz. Nie proszę o więcej. Poszłam dalej patrząc na ludzi jak i wszystkie inne szafki czy tez obrazy? Ręce miałam w kieszeni. W oddali zobaczyłam rozmawiającego Sasuke z swoimi kumplami. Zauważył mnie, więc odwróciłam się z zamiarem odejścia. Nie chciałam z nim rozmawiać i go widzieć.
-Nie możliwe! - usłyszałam jego wściekły głos. Szybko szłam przed siebie, aby z nim się już nie spotkać. Wpadłam na kogoś. ominęłam go przepraszając. Oczywiście było to nie chcący. Stanęłam przy gabinecie, w którym był mój ojciec. Drzwi nagle się otworzyły i zostałam zaproszona do środka przez mężczyznę. Weszłam, było można usłyszeć odbijające się od ziemi obcasy. Stanęłam przy biurku, mężczyzna wskazał mi krzesło naprzeciwko siebie. Miał rude włosy ułożone w nieładzie, w uszach sporo kolczyków, nie miałam ochoty na liczenie. Jego oczy były całe w jasnym fiolecie. Wpatrywały się we mnie. Ojciec stanął gdzieś z boku.
-Sakura… - powiedział. - W poprzedniej szkole byłaś dobrą uczennicą, mam nadzieję, że ta nie będzie gorsza i będziesz tak samo systematyczna. - słuchałam Go dokładnie. Ojciec na pewno na mnie patrzał. Założyłam nogę na nogę wpatrując się w niego. Mężczyzna dziwnie patrzał na moją twarz. - Tylko zasadnicze pytanie: Dziewczyno co ty robiłaś? Biłaś się z dziesiątką ludzi?
-Wie Pan co, nie było dziesiątki, była szóstka. - powiedziałam z nikłym uśmiechem - Przez tych idiotów… - westchnęłam - Nie ważne.
-Ważne, ważne. Opowiadaj. - powiedział zachęcająco. Był bardzo zaciekawiony tym zdarzeniem. Nie sądziłam, że jakiś dyrektor mógłby być tym zaciekawiony. Powinny dawać przykład, a nie się wygłupiać w wysłuchiwanie takich pierdół. Jak chciał to mogę zacząć.
-Dobrze, jak Pan sobie życzy. - spojrzał na mojego ojca, który wyszedł z pomieszczenia. Nie wiedziałam dlaczego? Nie musiał Go wypraszać, dla mnie mógł zostać. Nigdy nie przeszkadzał gdy o tym mówiłam. - Po prostu mnie nie lubili, nie wiedziałam dlaczego. Umówiłam się z nimi w Parku Kaze Okami. Byłam tam z moją przyjaciółką, nie prosiłam ją o pomoc, więc walczyłam.. biłam się z nimi sama. Nie robiło mi to większej różnicy czy jest ich szóstka. - słuchał zaciekawiony - Długo to nie trwało. Każdy z nas miał wiele ran, a potem chłopak wyjął scyzoryk i dźgnął mnie dwa razy w to samo miejsce. Czy wszyscy tylko potrafią oszukiwać? Ale t nic, w końcu nie każdy jest sprawiedliwy.
-Wiesz, że powinnaś się nauczyć oszukiwać. To jest jak w grze w karty - patrzałam przez cały czas na niego. Dawał mi rady? Dlaczego? To jeszcze w formie jak powinnam się zachować w czasie bójki? Z tymi co walczyłam, tylko jedna była osoba sprawiedliwa: Setsu. - Zawsze wyciągniesz asa z rękawa by wygrać. Ty rób to sama, szukaj opcji by wyjść z kłopotów jak najlepiej, szukając tego asa. - mówił.
-Postaram się. - powiedziałam do niego. Uśmiechnął się.
-Jesteś drugą dziewczyną, która przychodzi tutaj z podobną opowieścią. - podsunął mi książki, które na pewno musiałam wziąć. A na mniejszej z nich położył srebrną bransoletkę. - Tylko, ze twoja jest o wiele ciekawsza. Walczyć sama z szóstką napastników. Zadziwiające. Interesująca jesteś. - posłał mi kolejny uśmiech - Wiem, że daleko zajdziesz w tej szkole. Już to widzę. - popatrzał na bransoletkę, którą sam dał. - Radzę ci nie mówić za co ją dostałaś. Każdy z uczniów dostaje, gdy coś osiągnie, a ty mi zainponowałaś, więc powinnaś się cieszyć. Codziennie, gdy jesteś w szkole musisz nosić. - kiwnęłam głową. -  A teraz jest jeszcze przerwa, wiec jak chcesz możesz się rozejrzeć. Przyjdź do mnie gdy się skończy, odprowadzę Cię do twojej klasy. - położył jeszcze dwa kluczyki. - ten do szafki na korytarzu do twoich rzeczy, a ten zapasowy. Życzę powodzenia. Możesz już iść. - wstałam biorąc książki, a przy okazji chowając kluczyki do kieszeni z napisem na nich 07. Branzoletknę włożyłam na prawą dłoń. Odchodziłam. - jeszcze jedno.. - zlustrował mnie wzrokiem gdy na niego się spojrzałam. - jesteś piękną kobietą, więc wykorzystuj to w przyszłości.
-Dobrze. Dziękuję. - wyszłam z jego gabinetu wzdychając. Jakoś nie miałam na nic ochoty. Rozejrzałam się, mojego ojca nie było nigdzie. Zostałam sama. Czułam brzęczenie w kieszeni. Musiała do mnie dzwonić, chciała już abym z pewnością była. Choć dziwnie zachował się ten dyrektor. Idąc przez korytarz, nie patrzałam na nikogo. Weszłam w następny korytarz gdzie tylko rozciągały się szafki, gdzie czasami stali chłopak lub dziewczyna, albo oby dwoje obciosując się. Patrzałam na numery i stanęłam koło swojej otwierając. Przeszukiwałam książki w poszukiwaniu jakiejś karteczki… znalazłam. Był to mój plan zajęć. Dziwiłam się, ze dostałam tylko trzy książki i takie dziwne. No cóż, każdego dnia miałam po dwie godziny jednej z tych lekcji, ale dodatkowo sztuki walki? A tu co jest grane? Nie rozumiałam tego. Spojrzałam na dzisiejszy dzień, teraz z godnie z godziną miała bym sztukę walki. Bosko normalnie... Ciekawe czy mi się uda zrobić jakiekolwiek ruchy? Dotknęłam plastra szpitalnego, nie bolało ale przy nagłych ruchach może boleć. Zamknęłam szufladę chowając od razu kluczyki. Poczułam znowu wibracje. Wyciągnęłam i spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił mój starszy brat, Reiki. Tego co pogrzało?
-Słucham? - zapytałam.
-Sakura, słuchaj mówię ci to teraz, bo nie miałem okazji - zaczął przestraszonym głosem. Czy w domu coś się działo? - nasz ojciec nie jest normalny, nie chcemy tego tobie mówić, ale nie mam wyjścia. W tej szkole co jesteś, to całkiem inna, a nasz tatko… - usłyszałam zgrzyt,  huk i cichy jęk. W słuchawce zaczęłam słyszeć pikanie odłożonej słuchawki. Dziwne, całkiem jak w horrorze. A może tam coś się dzieje? Nie, no przecież ojciec ich za bardzo kocha. Wyszłam za zakrętu patrząc przed siebie. W moją stronę szła grupa chłopaków, a z nimi także krótko włosy brunet. Odgarnął do tyłu kaskadę włosów. Patrzał na swoje buty czy podłogę nie unosząc nawet głowy. Uśmiechnął się wrednie. Wiedziałam co to znaczy. Pozostała trójka była zadowolona. Jeden z nich miał brązowe włosy związane w kitkę i ciemne oczy, drugi brązowe i tez ciemne pionowe większe kreseczki, trzeci blond włosy i piękne jak ocean oczy. Choć nie takie piękne jak policjanta…
Przeszłam obok dwóch, popatrzeli na mnie i odwrócili się do mnie. Zatrzymali wszystkich i z pewnością także Uchihe. Czułam na sobie spojrzenie.
-Ty, to nowa? - zapytał któryś. - Myślałem, że już nikt nie dojdzie - żalił się
-I co z tego? - usłyszał znany mi głos, taki żenujący
-Mam dziewczynę nie, a ta tu to jest dobra dupa. - pokręciłam zażenowana głowa. Widocznie to widzieli. Zaśmiałam się cicho słysząc taką głupotę. Jeszcze nigdy nie myślałam, że Szkoła może być aż tak zwariowana? Sama nie wiedziałam jak postrzegać tych wszystkich ludzi. Obróciłam na chwilę głowę patrząc na mężczyznę, który wypowiedział te słowa. Wyciągnęłam ponownie komórkę, gdyż znów czułam wibracje. Ojciec? Co ten ode mnie chce.
-Słucham? - zapytałam.
-To mnie słuchaj dokładnie.. - powiedział z lekkim jadem. Szłam przed siebie zatrzymując się przed lustrem patrząc na swoją twarz. Zrobiłam niezadowoloną minę, byłam okropna. - Nie wpadnę po ciebie, weźmie Cię Pan Uchiha.
-Mogę się przejść do domu.
-Nie.
-Zawsze chodziłam, co to za problem? - zapytałam ponownie. Usłyszałam warkniecie - Przy okazji nie pojadę z Panem Uchiha, gdyż nienawidzę Sasuke, to dupek, egocentryk, fajtłapa. Powiedziałam nie.. To na razie - rozłączyłam się. Oj będzie wściekły, będzie. Dzwonił jeszcze wiele razy, patrzałam się jak głupia na wyświetlacz. Schowałam telefon do kieszeni z lekkim uśmiechem.
-Sakura!! - usłyszałam głośny krzyk dobiegający z tyłu. Obróciłam się szybko i nagle w moje ramiona wpadła Setsu. Poznałam jej zapach, był taki miły. Może jestem wariatka, ale zawsze miło pachniała. Poczułam ból w biodrze, ale nic nie powiedziałam. Zobaczyłam, że Sasuke z resztą leżą na ziemi, czyżby ich rozbiła jak kręgle.
-Idiotka! - warknął jej brat bliźniak. Poczułam jak zaciskuje dłonie w pieść na mojej bluzce. Oddychała głęboko. - Słyszysz co do ciebie mówię perfidna psychopatko! - oderwała się ode mnie. Uniosłam brew do góry. Nie wiedziałam czy oni tak zawsze? Odeszła ode mnie i szła do brata.
-Ty pedantyczny seksomaniaku! - warknęła na niego. Podeszłam bliżej tamtych chłopaków i patrzałam na ich kłótnie. Wiedziałam, ze na nią furie wydaje dlatego, że był zły na mnie, a raczej dlatego, że tu jestem. - Dziwię się, że dziewczyny są z tobą skoro twój fiut jest mikroskopijnych rozmiarów. - zaśmiałam się cicho. - A do tego…
-Zamknij jadaczkę wredna krowo! - patrzałam nadal na nich i westchnęłam cicho. Rodzeństwo, oj chciałabym tak się kłócić zasmakować tego pięknego uroku młodszych braci. - Haruno.. - powiedział do mnie i pchnął w bok siostrę. Uchwycił mnie za bluzkę i przyciągnął do siebie. Wpatrywał się w moje oczy, a ja w niego. Nie miał takich pięknych, w nich mogłam wyczytać wściekłość do mojej osoby.
-Wiem, wiem. Dostanę od ciebie. -  westchnęłam chwytając jego nadgarstki i wykręciłam. Puścił mnie. Poprawiłam bluzkę, aby było równo. - Ale najpierw powiedz mi po co ci to? Dobra prawie złamałam ci nos, ale to jedynie twoja wina. Wiesz dlaczego? - zapytałam przybliżając się do niego. Odchodził ode mnie i stanął przy ścianie podtrzymując się dłońmi. - Bo.. denerwujesz mnie! - powiedziałam głośnej i zamachnęłam się. Ominął ciosu, myślał, że zrobię coś dla niego przyjemnego? Nie ma takiej szansy. Zamachnęłam się kolejny raz przytrzymując zaszytą ranę uderzając go w brzuch. Przytrzymał się i wytarł swój koniuszek ust od wypłynięcia czerwonej cieczy. Na mojej twarzy wystąpił grymas cierpienia. Sasuke wyprostował się. Wszyscy wokół nas zaczynali się zbierać. Setsu westchnęła. Brunet uśmiechnął się.
-Słuchajcie.. - zaczął blondyn.
-Nie wtrącaj się!! - krzyknęliśmy razem. Chociaż w tym się zgadzamy. Wycofał się do kolegów, którzy wpatrywali się zaciekawieni. Przyjaciółka z tego powodu nie była zadowolona. Nie chciała byśmy z pewnością się tutaj bili, ale zwisało mi to. Mężczyzna do mnie podszedł wymierzając cis, zatrzymałam jego rękę. Druga ręka poszła w ruch. Odbiłam się od ziemi przeskakując nad nim. Pociągnęłam go do tyłu. Z duża siłą runął na ziemię. Nachyliłam się nad nim.
-Słuchaj.. - zaczęłam - Dzisiaj nie mam na to ochoty. Jestem nie humorze,  a jak chcesz jeszcze bardziej mnie zezłościć, to proszę bardzo, ale to ty będziesz poszkodowany. - powiedziałam do niego. Chwyciłam brunetkę i odeszliśmy.  Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, było ciężko się przyznać.
Pamiętam doskonale, że kiedyś jej brat podobał mi się, lecz odrzuciłam te myśli, gdy dowiedziałam się o jego pojebanym charakterze, który nie jest taki jaki bym chciała. On ma wiele wad, chciałabym kiedyś znaleźć kogoś kto miałby zalety.







Szedł przez korytarz z kumplami, nie mógł w to uwierzyć. Ona od tak z nim mogła walczyć w pojedynkę. On używa przebiegłości najczęściej w wszystkich walkach, a teraz stoi mu na drodze taka dziewczyna? Nie może w to uwierzyć. Jest dla niego nic nie warta, ale musi przyznać, że kiedyś gdy ją pierwszy raz zobaczył mógł powiedzieć, że jest normalna, co go troszkę zgubiło. Zobaczył Sakure i swoją siostrę w szpitalu poobijaną, które patrzały na siebie wściekłe.. Wtedy zrozumiał, że ma temperament.
Miał ręce w kieszeniach i szedł przez siebie myśląc nad tym wszystkim. Wpadł na kogoś lecz nie zwracał na to uwagi. Teraz żałuje, że nie spróbował być z Sakurą, powiedzieć jej parę słów będącym najgorszym? A teraz? Mamy siebie za wrogów, już i tak za późno.
-Sasuke - powiedział blondyn o niebieskich oczach. - Wy się znacie?
-Tak jakby - powiedział do przyjaciela idąc przez siebie do sali gimnastycznej. - Kiedyś wam opowiadałem, ze moja siostra na oczach światków biła się z dziewczyną z innej szkoły? - zapytał retorycznie, a oni tylko kiwnęli głowa. - To właśnie ona. Od paru lat się nie lubimy. Jest strasznie wnerwiająca.
-Tak, oczywiście. - powiedział brązowo włosy mężczyzna. - Wiesz może od czego ona jest taka poharatana? Bo tak to na pewno jest śliczna, gdyby nie te rany na twarzy i biodrze.
-Biodrze? - zapytał brunet - Jakim biodrze?
-Ślepy jesteś czy co? Różowo włosa miała plaster koło biodra, także trzymała się za niego gdy się uderzyła. Coś musiało się poważnego stać, nie? Naprawdę wyglądasz na rozkojarzonego. - powiedział pewnie. Pokręcił głowa i odchodził wraz z nimi do sali, gdzie miała rozpocząć się dla nich kolejna lekcja. Uchiha miał dość mętliku w głowie, musiał ją z siebie wyrzucić, bo jeszcze by się w tej „idiotce” zakochał. Tego już nie chciał, miał jedna dziewczynę, to po co mu druga? Nie jest potrzebna.
Choć wiedział, ze uczucie prędzej czy później do niego wróci. Niech to szlag, pomyślał. Teraz dokładnie wiedział co powinien zrobić, po prostu jej nienawidzić wtedy wszystko minie, ale nie wiedział, że w taki sposób obudzi w sobie istniejące uczucie względem niej. Zatrzymał się, gdy poczuł na swoim torsie dłonie kobiece. Jego oczy stały się puste i nic nie czujące. Pierwszy raz od tak dużego czasu pokazał swoją drugą stronę siebie.
-Sasuke..? - zapytała - Co Tobie jest? Masz gorączkę? - dotknęła jego czoła z troską. Wpatrywał się w jej oczy wyszukując jednego! Nie mógł tego odnaleźć, to nie była ona..? Blondynka patrzała na niego pytająco, nie rozumiejąc Go. Chwycił jej ręce i delikatnie uścisnął, lecz mocniej niż zawsze.
-Chcę zostać sam. - powiedział i ominął niebieskooką.  Przyjaciele patrzeli się na niego zdziwieni, zawsze chciał być przy blondynce, która niby dawała mu szczęście, a tak naprawdę zagłuszał serce wobec innej kobiety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz